Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 2009-09-29 20:18:52 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2008-09-17 11:10:45
Posty: 195
Lokalizacja: Białobrzegi/Warszawa/Pruszków
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 609-105-153
Obecne moto: Honda 929
Mam pytanie co do odszkodowania za stłuczkę.

Zakład ubezpieczeń wypłacił mi pieniądze za szkodę całkowitą. Jest to suma wręcz śmieszna. Szacunkowy koszt naprawy jaki podał ów zakład jest prawie dwa razy wyższy od wypłaconej szkody całkowitej, a w serwisie yamahy "na oko" (bo tylko cena części, bez kosztów robocizny) wycenili mi na sumę 2,5 raza wyższą niż szkoda całkowita.

Tu pojawia się moje pytanie; czy maksymalne odszkodowanie jakie mogę wyciągnąć to jest to co oni podali (szacunkowy koszt naprawy) czy wycena na papierze od Yamahy (części + robocizna)?

Jeżeli to możliwe to chciałbym zawrzeć Ugodę na sumę pomiędzy "szacunkowym kosztem naprawy" a "wyceną na oko Yamahy".

Czy ktoś już się "bił" o odszkodowanie? To mój pierwszy raz :lol:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2009-09-29 20:18:52 
admin ręczy i poleca:)

Dołączył(a):2011-10-03
Posty: 714
Lokalizacja: Polska

 Tytuł:
PostNapisane: 2009-09-29 20:27:01 
Legenda forum

Dołączył(a): 2008-04-10 22:54:31
Posty: 4037
Lokalizacja: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna
Telefon: Czarny
Obecne moto: YZF 600R
Zawsze na poczatku kwota jest znacznie zanizana, juz po pierwszym odwolaniu kwota potrafi znacznie wzrosnac. ODwolaj sie od decyzji, dolacz kosztorys serwisu autoryzowanego. Stracic nie stracisz co najwyzej zyskasz ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-09-29 23:16:05 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2008-09-17 11:10:45
Posty: 195
Lokalizacja: Białobrzegi/Warszawa/Pruszków
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 609-105-153
Obecne moto: Honda 929
Ile razy się odwoływałeś :?: :D


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-09-30 07:42:33 
Legenda forum

Dołączył(a): 2008-04-10 22:54:31
Posty: 4037
Lokalizacja: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna
Telefon: Czarny
Obecne moto: YZF 600R
Bardockk1 napisał(a):
Ile razy się odwoływałeś :?: :D

Osobiscie ani razu ale opieram sie na doswiadczeniach najblizszych znajomych ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-09-30 09:52:58 
Główny Wódz Bractwa

Dołączył(a): 2007-03-27 11:57:43
Posty: 1123
Lokalizacja: Elbląg
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 735 200 934
Obecne moto: BMW K1600GT
Jakiś palant zdrowo zarysował mi auto na parkingu i spi..ł. Zawnioskowałem o odszkodowanie z mojego AC. Przygotowałem zdjęcia, opis etc. Wycena: 830 PLN. Śmiech na sali. Starczyłoby na szpachlę i lakierowanie dwóch elementów. Auto przyzwoite, piękne i w miarę świeże. Reklamację z kosztorysem naprawy (m.in. nowe drzwi) przygotował mi autoryzowany serwis. Śmieszyła mnie ta rozbudowana procedura: zdjęcia z przymiarami, opisy wyposażenia itp. Efekt: akceptacja propozycji i kosztu naprawy: 4300 PLN. Warto powalczyć.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-09-30 15:27:31 
Pierwszy wydech regionu

Dołączył(a): 2009-02-12 15:01:04
Posty: 391
Lokalizacja: Piaseczno / Warszawa
Płeć: Mężczyzna
Telefon: DEFI
Obecne moto: FZ6S2
To Ci się przyda.

http://www.rzu.gov.pl/skargi/dyzury-telefoniczne

Jestem w trakcie walki z ubezpieczycielem ale oni stwierdzili, że z ofiary stałem sie sprawcą. Teraz będę się odwoływał. U mnie wycena szkody całkowitej była prawidłowa. Jeśli koszt naprawy jest wysoki (ponad wartość moto) to dają średnią cenę rynkową z infoexpert itp. Jedyne co mozesz zrobić to udowodnić im, że zniszczone jest 80% a nie np. 70%. Możesz podnieść też wartość (jeśli masz rachunki) motocykla np. nowe opony, nowy tłumik itp.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-01 15:26:52 
Niemowlak

Dołączył(a): 2009-05-25 11:12:04
Posty: 32
Lokalizacja: Radom
a po co tak kombinować? wystarczy zgodzić się na zwrot kosztów fakturowanych. Zaprowadź motor do serwisu Yamahy i niech Ci wycenią. Zrobią a tamci niech płacą - stać ich.

mojego Fazera wywalili na bok podczas montażu alarmu. Facet od alarmu chciał mi dać 100 zł :D - skończyło się na naprawie w salonie wymienione nowe części - i faktury na 2200 zł.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-01 16:26:21 
Prawie jak Mistrz Europy

Dołączył(a): 2009-02-18 12:59:30
Posty: 728
Lokalizacja: Warmia
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: GTR 1400
Drugi raz dzisiaj to zacytuję:

Cytuj:
UBEZPIECZENIA - BEZPRAWIE 100-PROCENTOWE !

Firmy ubezpieczeniowe zaczynają - pod wpływem naporu agresywnej konkurencji - powolutku i na razie nieznacznie obniżać stawki, by nie stracić klientów. Starają się także przyciągać ich w inny sposób. Nie dotyczy to jednak tzw. szkody całkowitej. W tym przypadku wszystkie towarzystwa stosują praktyki, działające na niekorzyść poszkodowanego.

Gdy nasze auto zostanie w jakiejś kolizji sponiewierane przez jakiś inny pojazd, z oświadczeniem sprawcy udajemy się do przedstawiciela firmy, w której szkodnik wykupił polisę OC. Potem dostajemy pismo, w którym fachowiec z firmy ubezpieczeniowej stawia nas pod ścianą, odmawiając zgody na wykonanie naprawy samochodu i proponując, byśmy pobrali (mizerne) odszkodowanie, bo szkoda jest całkowita, a naprawa nieopłacalna.

Żonglowanie liczbami
By uzyskać taki efekt, firma ubezpieczeniowa musi wykonać dwie podstawowe czynności. Po pierwsze - zaniżyć wartość naszego samochodu przed wypadkiem. Jest to stosunkowo łatwe, gdyż firmy ubezpieczeniowe posługują się z dużą wprawą cennikami samochodów używanych, do tej akurat wyceny sięgając po opracowanie, w którym wartość samochodu jest niższa niż w tabelach opracowania konkurencyjnego. Dowiadujemy się więc zdumieni, że nasze wychuchane auto, któremu ledwie co położyliśmy nowy lakier, wymieniliśmy część podzespołów i wyremontowaliśmy silnik, jest warte mniej, niż wydaliśmy na jego kompleksowy remont. Bo tak stoi w tabelce, która obowiązuje w firmie ubezpieczeniowej.

Przyjęta w ten sposób wartość naszego pojazdu przed wypadkiem jest następnie konfrontowana z kosztorysem naprawy, wystawionym przez warsztat, w którym to kosztorysie, o dziwo, specjalista, zatrudniany przez towarzystwo ubezpieczeniowe, nie dokonał żadnych korekt in minus. Z porównania wychodzi, że koszt naprawy przekracza o 2-3% zaczarowaną barierę 70% wartości naszego samochodu przed naprawą. W tej sytuacji, pisze zadowolony z siebie przedstawiciel ubezpieczyciela, mamy do czynienia ze szkodą całkowitą.

By dokonać jej likwidacji (czyli mówiąc po ludzku, wypłacić odszkodowanie, ubezpieczyciel dokonuje tzw. wyceny pozostałości. Odbywa się to w ten sposób, że specjalista rozbiera (wirtualnie) nasze auto na czynniki pierwsze, wycenia podzespoły (silnik, skrzynię biegów, etc.), najdrobniejsze elementy (szyby, wycieraczki, dywaniki) i sumuje tak uzyskane liczby.

Nie muszę dodawać, że - w przeciwieństwie do wyceny auta przed kolizją - ta akurat wycena jest maksymalnie zawyżona.

Procedura jest następująca: po odjęciu od wartości pojazdu przed kolizją wartości pozostałości, pozostaje jakaś niewielka suma, która czeka na nas w kasie firmy. Ubezpieczyciela nie interesuje, co zrobimy z rozbitkiem. Czy potrafimy go rozebrać i gdzie upłynnimy uzyskane części. Mamy go zabrać, pobrać resztówkę odszkodowania i zakończyć sprawę.

Pokażmy problem na autentycznym przykładzie Opla Astry:
Wartość pojazdu przed wypadkiem - 20.300 zł
Koszt naprawy (czyli 73% wartości) - 14.850 zł
Wartość pozostałości (58% wartości przed kolizją!) - 11.800 zł
Kwota odszkodowania - 8.500 zł

Desperacka obrona
Potraktowany w ten sposób klient próbuje wszystkich możliwych sposobów, by skłonić ubezpieczyciela do zmiany krzywdzącej decyzji. Przedstawia rachunki za dokonaną przed tygodniem wymianę zawieszenia, kwit za kupiony przed chwilą akumulator, faktury z myjni, gdzie raz na tydzień woskował nadwozie, i plik oświadczeń sąsiadów, że auto prawie nie wyjeżdżało z ogrzewanego garażu. Wszystko po to, aby podwyższyć wartość wozu przed kolizją i zmienić jej niekorzystny stosunek do kosztu naprawy.

Czasem to się udaje, ale bardzo, bardzo rzadko. Ubezpieczyciele są odporni na takie chwyty i jeżeli nawet - aby wykazać dobrą wolę - podwyższą wartość samochodu o kilkaset złotych, to i tak naprawa jest według nich nieopłacalna.

Bardziej zdeterminowani poszkodowani sięgają wówczas po inną argumentację, pisząc (i tu znów sięgamy po autentyczny list):

"W przypadku, gdy zdecydujecie się Państwo na pokrycie kosztów naprawy samochodu, obciąży to konto firmy sumą 14 tysięcy złotych. W przypadku, gdy firma podtrzyma decyzję o przekroczeniu progu ekonomiczności naprawy, nie zdecyduję się na odbudowę auta. Jako świadomy obywatel nie mogę bowiem narażać innych użytkowników dróg na niebezpieczeństwo wynikające z wprowadzenia do ruchu samochodu naprawionego niezgodnie z technologią producenta i z użyciem wyeksploatowanych części zamiennych. Zgodnie z przepisami, nie mogę również bez wyrejestrowania samochodu rozebrać tzw. pozostałości i sprzedać części. Podejmuję decyzję o wyrejestrowaniu samochodu (co zgodnie z Prawem o ruchu drogowym, wiąże się z koniecznością odstawienia auta do składnicy złomu, upoważnionej przez wojewodę). Jak wynika z sondażu, przeprowadzonego przeze mnie w trzech składnicach, są one skłonne zapłacić za mój pojazd w granicach 2 tys. złotych. Wówczas będę domagał się od państwa wypłacenia różnicy między wartością samochodu przed wypadkiem, a sumą, jaką za wrak uzyskam, plus koszty przewozu auta na lawecie, czyli ok. 19 tysięcy. W żadnej mierze nie jest to dla firmy opłacalne".

Duże brawa dla twórcy. Argumentacja jest prosta i logiczna (nawiasem mówiąc - skuteczna; postraszony w ten sposób ubezpieczyciel zmienił swoją decyzję i zgodził się na naprawę auta).

Nie polecam jej jednak Czytelnikom. Można bowiem natknąć się na urzędnika, który pójdzie w zaparte i narazi swoją firmę na straty, po to tylko, aby nie stracić cnoty i nie zgodzić się na precedens przekroczenia bariery 70%.

Podajcie podstawę!
Z uporem maniaka namawiam Czytelników, aby w każdym konflikcie z (szeroko rozumianą) władzą, żądali podania podstawy prawnej wydanej decyzji. To najskuteczniejsza metoda. Proponuję więc, aby w takiej sytuacji zażądać przedstawienia przepisu, który stanowi, że naprawa jest nieopłacalna, jeżeli jej koszt przekracza owe mityczne 70% wartości auta przed kolizją.

Uwaga! Wszelkie wyłgiwanie się, typu: "takie rozwiązania przyjęto w naszej firmie" albo "tak stanowią ogólnie przyjęte normy", czy też "jest to zgodne z naszymi wewnętrznymi przepisami" spokojnie wyrzućmy do kosza. Wewnętrzne przepisy mogą dotyczyć wyłącznie zasad premiowania urzędników i godzin pracy sprzątaczki. Ogólnie przyjęte normy to pustosłowie.

Jest tylko jeden jedyny przypadek, gdy forma ubezpieczeniowa może powoływać się na przyjęte przez siebie rozwiązania. Ten, w którym szkoda jest likwidowana z autocasco, a rozstrzygnięcia są zawarte w podpisanej przez nas umowie. Wtedy można wszystko.

Jeżeli jednak szkoda likwidowana jest z polisy OC sprawcy kolizji - należy przywołać przepisy obowiązujące wszystkich bez wyjątku. Na przykład kodeks cywilny, ustawę ubezpieczeniową, lub wydane na podstawie zawartej w niej delegacji, rozporządzenia właściwego ministra.

I otóż wszyscy milcząco przyjmują, że istnieje bariera 70%, po przekroczeniu której ubezpieczyciel może nie zgodzić się na dokonanie naprawy. Tymczasem jest to mit, troskliwie pielęgnowany przez wszystkie firmy ubezpieczeniowe. Mit, który nie ma żadnych podstaw w obowiązującym prawie. Powiedzmy wprost: takie działania są bezprawne!

Co mówią przepisy
Zakład ubezpieczeń, zawierając umowę OC, przejmuje na siebie zobowiązanie do naprawienia szkody, jakie ciążyłoby na posiadaczu pojazdu. W polskim prawie obowiązuje z reguły zasada pełnego odszkodowania, a dla ustalenia wysokości odszkodowania miarodajne są przepisy kodeksu cywilnego.

Zakład ubezpieczeń jest zobowiązany do wypłaty takiej sumy odszkodowania, która jest konieczna, by przywrócić stan pojazdu przed kolizją. Stan, w którym pojazd pod każdym względem - na przykład estetycznym, ale też trwałości - będzie taki sam jak przed kolizją. Nawiasem mówiąc, jeżeli z różnych względów nie udało się uzyskać stanu przed naprawą, należy - prócz pełnego pokrycia jej kosztów - wypłacić dodatkowe odszkodowanie.

Ustawodawca przewidział wprawdzie taką sytuację, gdy naprawa jest niemożliwa lub nieopłacalna. Cóż, trudno mówić o przywróceniu stanu sprzed wypadku, gdy nasze auto zostanie przejechane przez walec drogowy. Teoretycy prawa powiadają wówczas, że odszkodowanie powinno być obliczane przez odjęcie wielkości amortyzacji od ceny nowego pojazdu, albo przez ustalenie wartości rynkowej, to znaczy takiej sumy, za którą poszkodowany może na rynku kupić auto z tego samego rocznika, o takim samym wyposażeniu i z zbliżonym stanie do posiadanego przez siebie samochodu.

Naprawa jest nieopłacalna wówczas, gdy jej koszt przekracza wartość pojazdu przed wypadkiem. Wartość pojazdu, a nie żadne 70%! Powtórzę jeszcze raz, żeby nie było żadnych wątpliwości: jeżeli samochód przed wypadkiem był wart 30 tysięcy złotych, to naprawa jest nieopłacalna dopiero wówczas, gdy jej koszt wyniesie 30.001 zł

Strusia polityka
Stosowany przez zakłady ubezpieczeń proceder przyjęcia 70-% progu opłacalności jest tak powszechny, że wszyscy przyjmują go na zasadzie obowiązującego uzusu. Jest on bezprawny i krzywdzący nie tylko dla poszkodowanych. Właściciel uszkodzonego pojazdu ma dwa wyjścia. Może za przyznane odszkodowanie naprawiać samochód w jakimś warsztacie pod chmurką, gdzie stosuje się części ze szrotu, a podstawowym narzędziem serwisowym jest młotek, i z którego to warsztatu pojazd wyjedzie w stanie technicznym zagrażającym bezpieczeństwu swego właściciela i innych użytkowników dróg - notabene przyczyniając się do konieczności wypłaty większej liczby odszkodowań komunikacyjnych. Może też - a działają już od dawna wyspecjalizowane w tym firmy - sprzedać wrak komukolwiek, kto zechce go kupić ("Spalony, rozbity, w każdym stanie kupię"). Nabywca albo zdecyduje się odbudować wrak z konsekwencjami jak wyżej, albo są mu potrzebne tylko dokumenty (i ewentualnie pola numerowe), "pod które" ukradnie się w Polsce (albo sprowadzi zza granicy) odpowiedni model. W pierwszym wariancie koszty poniesie zakład ubezpieczeń, wypłacając odszkodowanie z tytułu AC za skradziony pojazd, w drugim - skarb państwa, do którego nie wpłyną należności podatkowe i celne.

Wiedzą o tym wszystkie właściwe instytucje. Rzecznik praw obywatelskich, policja, urzędy skarbowe, komisje sejmowe i kto tam jeszcze. I milczą udając, że nie ma sprawy.

Na proceder "70%" nie reaguje także Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. Być może wprowadzona w błąd przez ubezpieczycieli, którzy informują, że to do decyzji poszkodowanego pozostawiają wybór sposobu likwidacji szkody.

Przy okazji drukujemy więc odpowiedni fragment pisma PZU do Komisji, po to, aby Czytelnicy mogli go wykorzystać, gdy będą stawiani pod ścianą. Według tej oficjalnej deklaracji klient ma następujące możliwości:

wypłatę gotówkową - ustaloną kwotę odszkodowania w kwocie równej różnicy wartości pojazdu minus pozostałości;
wypłatę 100% wartości pojazdu przed wypadkiem, po przekazaniu praw własności na rzecz PZU SA
Wybór formy likwidacji szkody w każdym przypadku należy do poszkodowanego.
O każdej z form likwidacji szkody poszkodowany jest informowany na piśmie, w postaci odpowiednich druków, zawsze przy zgłoszeniu szkody, nie później jednak niż przed rozpoczęciem naprawy pojazdu.

Czy ktokolwiek z poszkodowanych Czytelników był przez jakąkolwiek firmę ubezpieczeniową informowany (i to na piśmie) o każdej z możliwych form likwidacji szkody? Czy wiedzieliście Państwo, że to do Was należy wybór? No to teraz już wiecie.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-01 20:08:23 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2008-09-17 11:10:45
Posty: 195
Lokalizacja: Białobrzegi/Warszawa/Pruszków
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 609-105-153
Obecne moto: Honda 929
OOO :!: Wielkie dzięki. Zapomniałem o tym artykule. Kiedyś faktycznie już został przytoczony na forum.

Jeszcze raz dzieki. Pozdro :)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-11 13:48:23 
Niemowlak

Dołączył(a): 2009-05-25 11:12:04
Posty: 32
Lokalizacja: Radom
:) niezły artykuł, tylko jedno pytanie mam:

jeśli zarysuje mi ktoś drzwi w moim volvo to serwis mi to pomaluje bo chyba nie będą wymieniać drzwi. Ale podczas sprzedaży przyjdzie jakiś magik z jakimś czujnikiem i powie mi, że samochód był malowany i nie kupi mojego auta lub będzie chciał zaniżyć cenę.

Czy mogę domagać się odszkodowania za stratę na wartości samochodu podczas wypadku? i czy jest na to jakiś przepis?

a i jeszcze jedno - czy mogę wziąć gotówkę za naprawę w serwisie i smemu naprawić gdzie chcę?


Ostatnio edytowano 2009-10-12 09:01:38 przez Peny, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-11 17:48:13 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2009-03-31 09:08:45
Posty: 97
Lokalizacja: kob/krk
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: fzs600 game over
pytanie z troszkę innego zakresu ubezpieczeń: mianowicie miał ktoś do czynienia z odszkodowaniem NNW kierowcy w PZU, lub indywidualnym ubezpieczeniem Multiochrona Signal Iduna?? Bo właśnie jestem na etapie zakończenia leczenia i będę składał papiery o odszkodowanie. A jak to z większością firm ubezpieczeniowych bywa nie są zbyt chętni do wypłat odszkodowań a już na pewno do wypłaty adekwatnych odszkodowań. Więc jak ktoś się orientuje w temacie to proszę o rady, z góry dzięki!!


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2009-10-12 20:19:41 
Prawie jak Mistrz Europy

Dołączył(a): 2009-02-18 12:59:30
Posty: 728
Lokalizacja: Warmia
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: GTR 1400
Peny napisał(a):
czy mogę wziąć gotówkę za naprawę w serwisie i smemu naprawić gdzie chcę?


Na tym to polega. Musisz "patrzeć na ręce" opisującemu i żądać wymiany, nie naprawy każdego elementu, wtedy wychodzi wyższa kwota. Dalej robi się kalkulację w audatexie i wylicza kwotę jaką zapłaciłby ubezpieczyciel w autoryzowanym warsztacie. W tym momencie decydujesz, czy oddajesz do naprawy do serwisu, czy bierzesz pieniądze. Jak oddasz do serwisu, to oni dostaną kasę, a jak zdecydujesz się wziąść pieniądze, to ubezpieczyciel troszkę Ci potrąci i przeleje pieniądze na konto. Jak dasz do serwisu, to jak wyjdą jeszcze jakieś naprawy, to serwis wzywa przedstawiciela ubezpieczyciela na dodatkowe oględziny, a jak weźmiesz kasę i sam naprawisz, a zabraknie Ci kasy, to musisz mieć rachunki, na ich podstawie ubezpieczyciel dopłaci brakującą kwotę. Pamiętaj w nowszych motocyklach audatex przewiduje w większości przypadków wymianę elementów, nie naprawę, więc staraj się wywalczyć wymianę elementów na nowe. Zwróć uwagę, że elementów malowanych proszkowo lakiernia samochodowa nie jest w stanie naprawić zgodnie z technologią (lagi, ramy alu, felgi alu itp.), owiewki w FZ6S z modelu 2004 w kolorze granatowym nie są lakierowane, ale odlewane w kolorze i polerowane, więc nie można ich lakierować, tzn można, ale nie powinno się... ;) Zarysowany plastikowy kierunkowskaz... cóż tylko wymiana, ciężarek kierownicy tak samo... rysa na poliwęglowym kloszu reflektora = wymiana całej lampy... itp ... itd... straszne pieniądze za małego paciaka ubezpieczalnia musi wypłacić... ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Administracja forum: admin@motocykl.org