Forum Motocykli Yamaha
https://www.motocykl.org/

Jazda w deszczu.
https://www.motocykl.org/viewtopic.php?f=18&t=23337
Strona 2 z 2

Autor:  Rafal Odo [ 2019-07-23 22:33:10 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

excop napisał(a):
Wielki SZACUN Panowie dla Was, że śmigacie w każdych warunkach. Czasami wymuszają to warunki dojazdu do pracy itp. Jednak są tacy leniwce jak ja. Dla mnie jednak motocykl kojarzy się tylko i wyłącznie z frajdą, relaksem i przyjemnością. Nie okłamujmy się ale jazda w deszczu to jednak hardkor. Jest nieprzyjemnie, niebezpiecznie... i ogólnie ...ujowo. Ja, jako stary wapniak lubię wygodę więc jak "meteo" źle wróży, to pozostaję w domu w kapciach z piwem w jednym ręku a z pilotem do TV w drugiej ręce :D
Jazda motocyklem do tego stopnia kojarzy mi się z "wolnością", że najlepiej lubię jeździć samotnie. Wtedy jadę gdzie chcę, z prędkością z jaka chcę, robię popasy wg własnego uznania.
Kiedyś wracając z objazdu Bieszczad dopadła mnie burza i nawet nie zdążyłem się schować czy też założyć przeciwdeszczowego kondoma. Jakoś to przeżyłem, nawet w ulewie wyprzedzałem puszki, bo o dziwo czułem się pewnie. Ale mimo to nie lubię jeździć po mokrym....przynajmniej motocyklem :wink:

Pozdrawiam
Nic dodać nic ująć. Mam dokładnie tak samo.
Pogoda nie raz zrobiła mi psikusa w trasie więc wiem co znaczy jazda w deszczu czy w konkretnej ulewie, ale unikam tego jak tylko mogę :-)

Autor:  J@ck [ 2019-07-24 12:17:38 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Excop powiem Ci tylko, że też tak mam jak ma padać daje sobie spokój. Jednak zdarzyło się wracać z wczasów z żoną 330 km z czego 300 w deszczu z ulewa na zmianę. Oraz z ekipą z Jakuszyce 140 km z czego ok 100 w gradzie i jebitnym deszczu. Trzeba być przygotowanym na wszystko

Wysłane z mojego RNE-L21 przy użyciu Tapatalka

Autor:  APi [ 2019-07-28 17:28:12 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

lepel napisał(a):
Przy okazji nabawić się choróbska :)


Podejście do ubioru jest bardzo ciekawe szczególnie w upalne dni jak teraz, kiedy mamy środek lata i temperatury oscylujące wokół 30stopni na plusie. Wśród biker'ów widać wtedy pełną różnorodność, a właściwie dowolność w zakładanych na siebie strojach. Oczywiście kask jest obowiązkowy i każdy go zakłada przed wyjazdem na drogę publiczną ale jeśli chodzi o buty, kurtkę, spodnie czy rękawice to rożnie z tym bywa. Mam na myśli przede wszystkim zdrowie i bezpieczeństwo ...choć z drugiej strony facet na ścigaczu ubrany w podkoszulek, krótkie spodenki i adidasy to widok niezwykle żałosny :)

Autor:  sfazowany [ 2019-07-28 20:37:44 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Ostatnio jak na forum napisał ze zdrapki sa be to dostałem po uszach ze kazdy robi jak uważa :) niech tak bedzie, ja wolę kisić się w cordurze i przy blachym wydarzeniu miec pare siniakow niz przechodzic powazną rekonwalescencje. Nie jest fajnie stojąc na swiatlach ale jak sie ruszy to jest juz wzglednie ok. Po wycieczce mam cala kurtke w robalach, niektore potrafią zabolec przez np rekaw, nie chciałbym dostac takim na gola skore..

Autor:  J@ck [ 2019-07-28 22:26:53 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Będąc na spacerze z synem widziałem kolesia na fireblade. Bez koszulki w spodenkach jakiś typowych adidaskach ale miał kask i rękawice więc szacun że dał radę w taką temperaturę założyć.

Wysłane z mojego RNE-L21 przy użyciu Tapatalka

Autor:  sfazowany [ 2019-07-28 23:19:39 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Co do tematu to jeszcze celowo nigdy nie wyszedłem w deszcz pojeździć ale nie raz mnie złapał. Generalnie nie jest tak źle, jak jest dobry porowaty asfalt to mozna normalnie jechac, pełne gacie w deszczu miałem do tej pory dwa razy, ten pierwszy raz to rok temu jak w Bieszczadach złapała mnie ulewa i była tak intensywna ze pozbijala co suchsze liście z drzew i wyplukala syf z pobocza na jezdnię i na mokrych liściach prawie mi uciekl przód w bardzo delikatnym zakręcie z małą prędkością. Drugi raz to jak wracałem z Białowieży w regularnym deszczu i wjechałem na krety odcinek z wyslizganym asfaltem i głębokimi koleinami zaraz po wyprzedzeniu tira wiec ten siedział mi za kare na kole jak tylko zwolniłem ponizej 90, w koleinach pełnych wody było bardzo niefajnie. Nic się nie stało ale było mega niekomfortowo.

Co do ciuchów to mam tekstylne seca venti z wpinanymi membranami ale w praktyce jest to takie sobie rozwiązanie bo przy upale jazda z membraną to męka a wpinanie jej gdyby zaczął padać deszcz to nie takie hop siup. No i jeśli zmoknę to nawet jesli membrana zadziala i bede suchy to kurtkę mam wciaz nasiąkniętą wodą. Zainwestowałem więc w kondom dwuczesciowy i spisuje sie znakomicie, latwo go szybko zalozyc i w chlodny wieczor stanowi tez bariere od wiatru. Szybko schnie, latwo go podczyscic, gore mam oczojebną zeby w deszczu byc lepiej widocznym, dol czarny bo na czarnym ewentualnie mniej widac syf jak cos chlapnie z kola albo przyjdzie zakladac na ziemi i uwale sobie nogawki. Przydaje się też rękawiczka z wszytą gumką do przecierania wizjera, doskonały patent. Ja mam na kciuku ale chyba wolałbym ją mieć na palcu wskazującym.

Największy żal jaki mam to że moto po tym jest takie uwalone... Piach piękności szkodzi.[ img ][ img ]

Autor:  nimportequi3011 [ 2019-07-29 10:29:39 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Mnie kiedys zlapala ulewa jak jechalem moim FZS600 z pracy do domu :) Na jezdni stala woda, ale jezdze na dobrych Michelinkach Pilot Road 3, wiec mozna bylo sobie jechac te 80-90km/h. Jak zatrzymalem sie na swiatlach to przy ruszaniu motocyklem zaczelo trzesc, ale objaw ten znikal powyzej 3 tys obrotow :)

Im blizej domu tym bardziej ten objaw zanikal. Podejrzalem, ze dostala sie gdzies woda, zalala ktoras swiece i silnik chodzil na 3 cylindrach. Po zaparkowaniu w suchym garazu, zostawilem na 10 min zeby silnik sobie popracowal. Od tamtego momentu nie bylo z nim zadnego problemu :P

LwG :moto:

Autor:  APi [ 2019-07-30 20:13:42 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Inną kwestią jazdy w deszczu jest … konstrukcja samego motocykla , która w bezpośredni sposób przekłada się na stopień ochrony motocyklisty przed opadami atmosferycznymi. Piszę o tym gdyż ciągle mam w pamięci jeden z pierwszych moich wypadów na Fazerze, kiedy to nagle znalazłem się w samym środku burzy. Nie było to dla mnie jakieś nowe doświadczenie, gdyż w zamierzchłej przeszłości jeżdżąc na motocyklach z dawnego PRL –u często wracałem do domu przemoczony do przysłowiowej suchej nitki. Jednak w przypadku Fazera moje rozczarowanie do jazdy w deszczu okazało się bardzo pozytywne. Buty i spodnie były zupełnie suche. Jeśli chodzi o kurtkę, to jedynie w okolicach ramion dopadł ją deszcz. Dlatego uważam, że kierowca Fazera jest dość dobrze chroniony przed opadami. Niestety nie można tego powiedzieć z perspektywy pasażera. „Plecaczek” zawsze ma pod górę i jest przemoczony od pasa w dół .

Autor:  rhazz [ 2019-07-30 21:02:03 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

APi napisał(a):
Buty i spodnie były zupełnie suche. Jeśli chodzi o kurtkę, to jedynie w okolicach ramion dopadł ją deszcz. Dlatego uważam, że kierowca Fazera jest dość dobrze chroniony przed opadami.

To chyba jechałeś w zbyt małym deszczu :D Pamiętam jak jechaliśmy z Chorwacji - padało przez 200km bez przerwy i mokre było wszystko. Pierwsze mokną ręce potem głowa potem ramiona a potem jest moje ulubione uczucie - czyli moment kiedy zaczynasz czuć że po zbiorniku wlewa Ci się między nogi...
Dobry deszcz - zawsze będziesz mokry :)
Co do samej jazdy - na początku każdy ledwo odkręca manetkę, a hamuje jak tankowiec z 300m...ale po parudziesięciu kilometrach - zaczyna się jazda z ogniem bo człowiek zaczyna czuć - że motocykl jedzie dokładnie tak samo jak po suchym ;)
Jedyna róznica jest taka że jak jedziemy w ulewie dłuższą chwilę - to pierwsze naciśnięcie klamki = brak hamulca

Autor:  Cimaj [ 2019-07-30 22:40:21 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

W niedziele wracałem z Warszawy do Wyszkowa. Dwa razy złapał mnie deszcz. Z czego ten drugi raz to masakra. Brak kombinezonu wodoodpornego bo jak wyjeżdżałem było piękne słońce. Na powrocie jak się chmura zerwała, jak zawiał wiatr to po S8 latały gałęzie a asfalt to płynąca rzeka. Zdążyłem zjechać na stacje i przeczekać ale wszystko mokre. Zaczęło padać dużo wcześniej i rękawice nie dawały tego samego poczucia operowania roll gazem czy heblem. Później to juz tylko na kwadratowo. Po prostu mam tak ze deszcz mnie spina i to strasznie. Jestem ja Lorenzo :) Nigdy nie lubiłem jazdy w deszczu i nigdy nie polubię.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Autor:  sfazowany [ 2019-07-30 23:26:16 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Wczoraj wracałem z pracy przez Płock i w Kampinosie mnie dorwało, tragedii nie było, przyznam że upał tak mnie przegrzał że jak zaczęlo padać to nawet się ucieszylem. Mialem zestaw upałowy czyli buty bez membrany, dżiny i kurtkę z meshem. Kondomów nie brałem bo meteo mówiło ze ma byc pieknie :) zasadniczo deszcz mnie nie ruszał bo tak jak napisał APi, owiewka fazki nieco spowalnia namakanie. Najgorsze są dla mnie kałuże i jazda za autem które generuje mgiełkę syfu, jak są koleiny to auta z przeciwka potrafią chlapnąc na nas spod koła... A jak fazerem wjadę w większą wodę to koło idealnie kieruje strugę na buty :) jesli zdążę to podnoszę nogi z podnóżków, wczoraj raz nie zdążyłem wiec w butach chlupało :) w wawie juz nie padało ale okazalo sie ze chwile wczesniej przeszla jakas masakryczna ulewa i podtopila wiele ulic, niektore mega-kałuże na bemowie omijalem... pustym chodnikiem

Autor:  rhazz [ 2019-07-30 23:27:22 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Cimaj napisał(a):
Po prostu mam tak ze deszcz mnie spina i to strasznie.

to nic innego niż brak doświadczenia. tez tak miałem i zacząłem specjalnie wyjeżdżać w deszcz żeby poćwiczyć - tak samo jak swego czasu szukałem w mieście korków żeby potrenować jazdę między autami.
Jak wyrobisz sobie nieświadomą umiejętność - to będzie Ci obojętne po czym jedziesz ;)

Autor:  glenroy [ 2019-07-31 18:58:35 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Ja muszę się przyznać, że jeżdżąc tych 6 lat FZS-em, nigdy nie jechałem w takim prawdziwym deszczu, ba...starałem się unikać nawet jazdy po mokrym asfalcie, po opadach. Z drugiej strony, głupie szczęście, że zawsze na dłuższych wyjazdach trafiałem na ładną pogodę :), zaczęło się to zmieniać, tak na prawdę, dopiero w ostatnim sezonie, kiedy przyszło mi szukać wałków rozrządu do mojego ówczesnego samochodu, dość pilna sprawa i los chciał, że była to akurat jesień, mżawka, było wilgotno...ale to nadal nie deszcz :). Nie ukrywam, że z jednej strony trochę gdzieś chodził mi po głowie ten mokry asfalt, ale z drugiej, bardziej martwił mnie brak ABS-u, niestety ale czytanie wszystkich wypocin w sieci na temat jazdy w deszczu, nawet wydawało by się tych szanujących się czasopism, o forach nie mówiąc, bo to już w ogóle temat rzeka, potrafi wywołać u człowieka zwyczajnie strach przed spotkaniem z deszczem, i tak, autentycznie spinałem się strasznie, manetka jednym paluszkiem, hamulec jednym paluszkiem, jakbym miał w tankbagu co najmniej złote jajko ;).
Sytuacja zmieniła się, od kiedy nabyłem Sprinta, ABS, antyhopping, trochę podniosły moją pewność siebie, wrzucone nowe Angele ST, odważyłem się wyjechać w deszcz, akurat miałem sprawę do mechanika, umówiłem się i...przyszła naprawdę konkretna zlewa. Troszkę mimo wszystko obesrany, bo nie zdążyłem się jeszcze w Triumpha wjeździć, mocy może niewiele więcej, ale jednak kolosalna różnica w momencie obrotowym i jego dostępności chodziły cały czas po głowie. Ale umówiony? Umówiony! No to jedziemy na spotkanie. Ruch niewielki, jadę znowu jak ze złotym jajkiem, ale dobra, ABS jest, spróbujemy hamowania, 80km/h i kilka prób, coraz mocniejszego i dynamiczniejszego wciskania klamki iii...i nic, ABS nawet nie mrunkął...no to 1-2-3, 4 tys obrotów, manetka coraz mocniej, coraz dynamiczniej, iiii...i znowu nic, tak jechałem i całą trasę bawiłem się, to w przyspieszanie, to w hamowanie i z każdym kilometrem czułem się po prostu coraz bardziej swobodnie i pewnie na motocyklu. Teraz bez względu na pogodę, jeżdżę już, po prostu swobodnie, wiadomo, że w deszczu jedzie się mimo wszystko z dystansem do siebie, maszyny, nawierzchni i innych kierowców, ale jedzie się po prostu normalnie, powiedzmy tak na 70% tego, jak jeździmy po suchej nawierzchni.
Także z mojej strony, taka rada dla wszystkich, którzy nie jeździli, albo mają jakieś opory do jazdy w deszczu. Olejcie wszystko, co do tej pory czytaliście w kwestii, jakim to trzeba być Rambo, żeby jeździć w deszczu, wsiądźcie na maszynę i po prostu sami doświadczcie tego na własnej skórze, bo to na prawdę nie jest żadna nauka o kosmosie, a na prawdę przez taką blokadę można stracić świetną przygodę.

Co do ochrony przed deszczem. Przy na prawdę całkiem rzęsistych opadach, póki nie musiałem się zatrzymać przed remontami, na Sprincie spodnie i kurtkę, od barków w dół miałem zupełnie suche, później woda zaczęła spływać po kurtce i zrobiło się już mokro, ale jeżeli chodzi o ochronę przed wiatrem i wodą, muszę tutaj Triumpha pochwalić :). No i jednak znajduje się plusy wydechu grzejącego kanapę :D

Autor:  APi [ 2019-07-31 20:51:15 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

rhazz napisał(a):
To chyba jechałeś w zbyt małym deszczu

Co prawda zbyt długo wtedy nie padało. Bardziej jednak kładłem nacisk na to, że jazda sprzętami z dawnych "demoludów" nawet już kiedy przestało padać a nawierzchnia była jeszcze trochę mokra - powodowała że motocyklista był całkowicie przemoczony :)

Autor:  nimportequi3011 [ 2019-08-22 18:56:33 ]
Tytuł:  Re: Jazda w deszczu.

Dlatego ja w kuferku zawsze woze jednoczesciowy kombinezon Oxford Rainseal i kerawiczki Alpinestars z Gore-Tex'em. Na codzien jezdze w butach tej samej firmy z Gore-Tex'em wiec jak zaczyna padac, zakladam kombiak, zmieniam rekawiczki i heja ;)

Strona 2 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/