oj, to bym musiał chyba długo pisać. Ale postaram się : :)
Pierwsze wrażenie jest takie, że to kawał maszyny. Jest trochę cięższa, ale tą różnicę mocno czuć. I to może, tak myślę, nie z tej przyczyny, że Honda tyle waży i ma taki rozkład mas, ale z tego powodu, ze Kot naprawdę jest świetnie wyważony i w ogóle nie czuć jego masy - ani w miejscu, ani w trakcie jazdy. Nie wiem jak oni to zrobili, ale kocur naprawdę świetnie ma ułożony środek ciężkości, i pierwsze wrażenie było takie, że VFRa się kiepsko, bardzo kiepsko prowadzi - w zakrętach gdzie kot sam zwinnie przeskakiwał z jednego w drugi, VFRę trzeba zmuszać do skrętu, ciągnąć ją niemal siłą - takie było pierwsze wrazenie, pierwszego dnia jazdy. Tak, ze nawet się poczułem rozczarowany po przesiadce z thundera prowadzeniem VFRy. Jednak pojeździłem dwa dni, i zrozumiałem dlaczego od tylu lat marzyłem i pragnąłęm tego motocykla. VFRa to jest dla mnie to. Thundercat niby ma opinię i jest rozreklamowany jako sprzęt sportowo-turystyczny, wszyscy piszą że taki niby wygodny, ale ja po prostu nie jestem do niego zbudowany - albo on, w przeciwieństwie do VFRy nie jest stworzony dla mnie ;) Thundercat owszem, był całkiem wygodny, ale mnie jakoś dziwnie na nim bolały plecy, nie wiem czemu. A na VFR siedze idealnie - tylko siedzieć i jechać, jechać i jechać. Po dwóch dniach jazdy już także wiedziałem, ze ten motocykl też jest rewelacyjny w zakrętach, tylko trzeba troszkę inaczej nim jeździć, bardziej technicznie, tak mi się wydaje - trzeba troszkę więcej używać kierownicy, odrobina więcej countersteeringu - i po problemie. Jeżeli chodzi o walory turystyczne (pomijam wycieczki rzędu kilkuset km, bo na to się jeszcze nadaje ) to uważam,że Thundercat też odpada z powodu bardzo skromnego wyposażenia. Między innymi z tego powodu przy zakupie odrzuciłem z rozważań jego większego brata ThunderAce'a. Za to VFRa jest rzeczywiście prawdziwym motocyklem sportowo - turystycznym. Z pewnością Thundercat jest bardziej sportowy,a VFRa bardziej turystyczna. Dochodzę do takiego wniosku chociażby obserwując swoją jazdę. Nie wiem co ma na to taki wpływ, ale VFrą jeżdżę wolniej! i to mi w zupełności wystarcza. O ile Thundercatem śmigałem tak w normalnej jeździe z prędkościami 120 - 140, częściej bliżej 140 i było w sam raz, był zwinny i to była taka prędkość w sam raz dla niego, to VFRą jeżdżę 100 - 110 i mi wystarczy. Na pewno ma na to wpływ fakt, ze jeżdżę nią w zasadzie od dwóch tygodni i przejeżdziłem dopiero ~700km, ale myślę, że nie jest tu i bez znaczenia charakterystyka silnika. To tak najkrócej jak mi się udało opisać tych kilka wrażeń po przesiadce ;)
ale powiem Wam Panowie V jest V. Fakt, ze co kto lubi, niektórzy wolą dzwięk rzędówek, ale dla mnie to wściekłe warczenie Vki przy przyspieczaniu jest niesamowite, i jest naprawdę tym, czego chcę słuchać.
no i od dołu rzeczywiście trochę lepiej idzie. Nie trzeba redukować o dwa biegi tak jak w Thundercacie żeby spokojnie wyprzedzić.
Pozdro.
|