Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 2015-12-13 18:33:54 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
Cześć II

Dzień 4 - 30.06. - camping Boban

Czwarty dzień wyjazdu, godzina 7 rano budzę się jeszcze zanim na campingu zacznie się poranny ruch. Za budzik robią tutaj cykady, czyli coś w rodzaju gigantycznych świerszczy, występujące obficie w całym basenie morza śródziemnego. Współtowarzysze jeszcze śpią a we mnie budzi się ciekawość, idę rozeznać się w okolicy. Biorę kamerę i aparat - kierunek plaża. Dosłownie kilka metrów od naszych namiotów jest plażowy mini-bar z prostym jedzeniem i alkoholami gdzie trwają poranne porządki po wieczornej imprezie.

[ img ]

Jest to dla mnie okazja do swobodnego robienia zdjęć jak i prawie godzinnego spaceru. Przechodzę na plażę, prawie całej długości wybrzeża jest ona sztucznie usypana takimi specjalnymi kamieniami, które pomimo wiekości 2-3 cm są idealnie gładkie jakby je ktoś wypolerował (podczas nurkowania widać wyraźnie gdzie plaża została wysypana a gdzie nie, ponieważ dno morskie wygląda całkiem inaczej niż plaża). Na długości gdzie jest strefa dla dzieci ogrodzona od morza bojami jest przyjemnie rozpalony słońcem piasek dla bardziej wrażliwych plażowiczów. Widok na wprost z plaży rozciąga się na morze i w tle na całej długości wyspę Hvar z piękną latarnią morską. Jakoś tak mam, że uwielbiam połączenie gór i morza i gdyby się to kiedyś udało chciałbym mieszkać w podobnym miejscu.

[ img ]

Z jednej strony piękne morze z łodziami kursującymi tutaj najzwyczajniej świecie jak samochody, z drugiej surowe góry.

[ img ]

Przechodzę całą długość plaży rozkoszując się wspaniałym połączenie gór i morza, gdzieniegdzie pojawiają się pierwsze osoby chętne do kąpieli pomimo chłodnej jeszcze rano wody.

[ img ]

Tak mija niespełna godzina kiedy zauważam Bartka wędrującego w moim kierunku, też jest oszołomiony pięknem tego miejsca. Warto było przyjechać tutaj z północy pomimo zmęczenia naszych pasażerek. Siadamy wspólnie do śniadania i spędzamy na campingu cały dzień.

[ img ]

Specjalnie na ten wyjazd wiozłem zestaw do nurkowania, który jest niezbędny żeby zobaczyć i zrozumieć Chorwację taką jaka naprawdę jest. Tutejsze owoce morza to podstawa kuchni nie tylko chorwackiej ale ogólnie rzecz biorąc śródziemnomorskiej. Woda jest dosłownie krystaliczna i występują tutaj fantastyczne ryby, choć mało jest roślinności. Dużo jest za to jeżowców, które niezbyt cieszą przyjezdnych - choć to akurat dobry znak bo żyją one w wyjątkowo czystych wodach, podobnie jak niektóre wymagające ryby.

[ img ]

Dzień spędzamy na plaży i co było bardzo fajne na campingach na których byliśmy - wysoka kultura wszystkich mieszkańców. Nikt sobie nie przeszkadzał, nie było wrzasków i irytujacych sąsiadów tylko pełen spokój i wzajemna życzliwość. Przeważającą część wczasowiczów stanowili czesi, którzy jak mniemam przyjeżdżają tutaj regularnie co roku i na długo. Jak mieliśmy problemy z rozbiciem namiotów na kamienistym podłożu bez problemu znalazł się młotek, czuliśmy się tam jak u siebie w domu.

[ img ]

[ img ]

Późnym popołudniem odezwał się głód i pomimo tego, że nie planowaliśmy żadnych wyjazdów i tak przejechaliśmy się do miasteczka parę kilometrów na południe - Drvenik. Bardzo mi się spodobała ta miejscowość i tam znaleźliśmy lokal z owocami morza i chłodnymi napojami. Do wieczora chodziliśmy uliczkami i poznawaliśmy co gdzie się mieści. Jak się okazało mamy pod nosem port, z którego pływają promy na Hvar i Korčulę, co warto było wykorzystać przy ustalaniu tego co robimy dalej. Dzień kończymy na campingu robiąc sobie wieczorne zdjęcia przy zachodzie słońca i zwyczajnie słuchając szumu fal.

[ img ]

Dzień 5 - 01.07. - camping Boban i Sveti Jure

Kolejny dzień jak każdy na tym campingu zaczynam od porannego przesiadywania na plaży, oglądam dokładnie port w którym chowają się ryby, kraby i rozgwiazdy.

[ img ]

Nasz plan co robić na Chorwacji przygotowałem w zależności od pogody, jeżeli coś by się zmieniało na niekorzyść to modyfikujemy cele podróży tak, żeby było bezpiecznie i równie atrakcyjnie. Jako, że pogoda każdego dnia była idealnie słoneczna i niemal bezchmurna przez całe 12 dni powinniśmy pojechać na południe. Tutaj jednak zdecydowałem, że dziś również zostajemy na miejscu ale robimy sobie wycieczkę w bardzo ciekawe miejsce - szczyt pasma górskiego Biokovo - Sveti Jure. Mogliśmy to zrobić wracając na północ, jednak nie mogłem przewidzieć 100% pogody na za tydzień, druga sprawa to nasze rozłożone już namioty - nie musielibyśmy ich znowu zwijać i rozwijać wieczorem tracąc na to czas. Zdjęliśmy więc tylko kufry z motocykli i w drogę!
Szczyt Sveti Jure znajduje się na terenie Parku Narodowego Gór Biokovo, więc przy okazji mamy możliwość podziwiania jego fauny i flory oraz bardzo zróżnicowanego krajobrazu w zależności od wysokości na której się znajdujemy. Co charakterystycznego wyróżnia Sveti Jure to bardzo wąska i kręta droga na sam szczyt, którą można pokonać motocyklem jak i na upartego samochodem. Cała atrakcja polega właśnie na pokonaniu tej drogi co nie jest proste, bo w wielu miejscach są bardzo głębokie urwiska a droga nie jest w ogóle zabezpieczona. Ten widok podnosi adrenalinę i czuje się, że tutaj żarty się kończą - jeden głupi błąd i przygoda może się zakończyć. Nie będę tutaj zbytnio się rozpisywał na ten temat, obejrzycie film gdzie ta droga jest dość dobrze pokazana to sami zrozumiecie ;). Gdy wjechaliśmy na szczyt wskazano nam miejsce na parkingu i mogliśmy podziwiać fantastyczne widoki w każdą stronę świata jak i na pokonaną przez nas drogę.

[ img ]

Widać stąd było doskonale w jaki sposób masyw Biokovo rozdziela wewnętrzną, zieloną i płaską część Chorwacji od tonącego w morskim błękicie wybrzeża.

[ img ]

[ img ]

Podbijamy u strażnika parku pocztówkę iż wjazd na szczyt zakończył się powodzeniem i robimy sobie rundkę wokół szczytu, aby móc zobaczyć stąd widok w każdym kierunku.

[ img ]

Wokół masztu telekomunikacyjnego wiedzie ścieżka mogąca nam to umożliwić. Po drodze okazuje się, że jest tutaj malutka cerkiew w całości zbudowana z kamienia. Nawet sposób w jaki wybudowana jest cerkiew zdradza jej śródziemnomorskie pochodzenie.

[ img ]

Wieje tutaj dosyć mocny wiatr jednak to normalne na wysokości ponad 1700 m n.p.m., robimy zdjęcia i powoli zmierzamy ku motocyklom. Stąd powoli zjeżdżamy tą samą i jedyną drogą w dół, widoki jeszcze bardziej nas zachwycają, bo wcześniej jadąc w górę nie mogliśmy aż tak objąć ich polem widzenia.
W kilku jeszcze miejscach zrobiliśmy sobie postoje na zdjęcia, jest to z pewnością miejsce warte zobaczenia i na długo pozostanie w mojej pamięci. Byłem w wielu miejscach jednak Biokovo ma dla mnie charakter szczególny. Wejście na szczyty gór o własnych siłach bywa fascynujące, jednak na Sveti Jure trzeba obowiązkowo wjechać motocyklem ;)

[ img ]

No i jedno z moich ulubionych zdjęć z tej wycieczki :) góry + morze + droga = motocykl ;)

[ img ]

W tym właśnie miejscu moja Weronika zgłasza problem z bolącym uchem, nie trudno było się domyśleć iż sprawcą był dosyć mocny wiatr wiejący na szczycie. Mieliśmy teraz plan pojechać teraz na pętlę ponad 100 km aby objechać od Omišu dookoła cały masyw górski z którego zjechaliśmy, jednak ta informacja wymusiła zmianę planu. Wolałem nie ryzykować jakiegoś rodzaju stanu zapalnego bo to mogło spowodować w najgorszym razie konieczność powrotu, dlatego wróciliśmy na camping gdzie odpoczęliśmy przed kolejnym dniem podróży na południe. Po jakimś czasie ucho się uspokoiło i niebezpieczeństwo poważniejszej infekcji zostało zażegnane. :thumbup:
Jako, że kolejnego dnia miałem urodziny Weronika zaproponowała, że w ramach prezentu wypożyczymy Jet Ski dostępny na naszym campingu i popływamy sobie na morzu. W sumie ten pomysł chodził mi po głowie i nie trzeba było mnie przekonywać. Silnik z Yamahy R1 to dość mocna jednostka zastosowana w tym sprzęcie, wrażenia gwarantowane :mrgreen:!
Idziemy do gości z wypożyczalni, wyrażamy chęć przejażdżki i jedyne co słyszymy to "no papers, only cash!" - i wszystko jasne :crazy:! typowo południowe podejście do tematu. Zakładamy więc kamizelki i jazda na głębokie wody.

[ img ]

Muszę Wam powiedzieć jedno, jeżeli kiedykolwiek ktoś Wam zaoferuje taką przejażdżkę na jakichkolwiek wodach - nie wahajcie się ani sekundy! Prowadzenie tego wodnego ścigacza to taka adrenalina, że mięśnie twarzy bolą dosłownie z uśmiechu :P, a cała przemoczona dziewczyna jeszcze nigdy nie pozostała mężczyźnie obojętna ;) Warto! warto! warto!

[ img ]

Popołudnie spędzamy nie gdzie indziej jak na plaży, planując co robimy dalej. Właściwie to początkowo nie było mowy o wjeździe do Czarnogóry, jednak rozmowa ze znajomą bardzo mnie nakręciła aby mimo wszystko spróbować tam dojechać, jeden filmik z jazdy mnie przekonał.
Jak zwykle zostawiliśmy wszystko biegowi wydarzeń, zobaczymy co będzie się działo kolejnego dnia. To mi się podobało w naszej wyprawie, że nie było spinki żeby być gdziekolwiek o jakimś czasie. Mieliśmy dwa tygodnie do zagospodarowania na spontanie i to była jedna z piękniejszych rzeczy przez co ten wyjazd bardzo nam się podobał. Tymczasem wieczór spędzamy na plaży z pysznym chorwackim piwem Karlovacko przy bajecznym zachodzie słońca.

[ img ]

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Dzień 6 - 02.07. - trasa: camping Boban - Dubrovnik - Kupari - ?

Kolejnego dnia rano po wspólnym śniadaniu bierzemy się za sprawne zapakowanie sprzętu na motocykle i ponieważ nie jest nam wiadome co i gdzie będziemy robić zajeżdżamy do Drvenika na zakupy. Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do pewnych miejsc i rzeczy oraz traktuje je jako "swoje". Taki właśnie dla nas stał się Drvenik, urokliwe miasteczko położone w zatoce z niewielką promenadą i marketem z chorwackimi specjałami. To właśnie tutaj będziemy zaopatrywać się we wszystko co potrzebne nam do dalszej podróży.

[ img ]

Szczególne wrażenie na nas robią piękne bugenwille, są to krzewy wypuszczające intensywnie zabarwione na fioletowo kwiaty będące wszechobecną ozdobą domów, ogrodów i lokali w większości krajów śródziemnomorskich. To jest właśnie to, co charakteryzuje tutejszą florę - intensywne kolory - stąd w większości krajów położonych na tych szerokościach geograficznych intensywne barwy np. w ubiorze stanowią odzwierciedlenie otaczającej natury.

[ img ]

Dobija godzina dziesiąta a my wyjeżdżamy z Drvenika na południe. Tutaj podobnie jak na północy przemierzamy kolejne kilometry fantastycznymi drogami poprzez mosty i zatoki. W pewnym momencie dojeżdżamy do granicy Bośni i Hercegowiny, która dysponuje wąskim, kilkunastokilometrowym przesmykiem dostępu do morza. Na granicy nie czekamy długo, przez ten krótki dystans widzimy pewną różnicę w stosunku do Chorwacji - mniej okazałe domy jak i ich otoczenie, jednak w równie pięknych miejscach jak u sąsiadów. Kilkadziesiąt minut później znów jesteśmy na chorwackiej ziemi i drogą położoną tuż nad morzem podążamy w stronę słońca. W pewnym momencie wyłania się przed nami ogromna zatoka, na której końcu widoczne są pierwsze budynki najsłynniejszego w tym regionie miasta - Dubrovnika. Wjazdu do miasta nie da się przeoczyć, ponieważ prowadzi on przez imponująco położony, półkilometrowy most Franja Tuđmana. Przejeżdżając go wjeżdżamy na fragment obwodnicy wiodący ku górze, skąd rozpościera się cudowny widok na całe miasto. Równie imponujące są same promy transatlantyckie zacumowane w porcie, będące jak dla mnie rozmiarów dotąd niespotykanych. Chwilę błądzimy po mieście starając się zatrzymać gdzieś i znaleźć miejsce postoju. Było niemożliwie gorąco i do tego trudno było w ogóle zorientować się gdzie powinniśmy jechać przez co czuliśmy się sfrustrowani. Ostatecznie na spokojnie rozebrałem się z motocyklowych, przejrzałem mapę i powoli poszukaliśmy portu, podjechaliśmy w okolice i udało się zaparkować w całkiem fajnym miejscu, 5 minut drogi od zabytkowego portu w Dubrovniku. Gdy zobaczyliśmy z daleka port całe ciśnienie z nas zeszło i wiadomo było, że tutaj jest coś extra do zobaczenia. Chwilę później dochodziliśmy do sławnych na cały świat murów obronnych Dubrovnika.

[ img ]

Jak wcześniej się dało zauważyć stare miasto kipiało od ilości turystów, do tego upał też dawał się we znaki. Jednak Stari Grad, czyli zabytkowa stara część Dubrovnika robi wrażenie w każdych warunkach. Weszliśmy do portu przemierzając całą jego przybrzeżną część dostępną do zwiedzania.

[ img ]

To miejsce jest magiczne i ciężko jest powiedzieć w słowach co się czuje będąc tutaj. Z pewnością na pewno to, że warto tutaj przyjechać. Z portu zmierzamy jeszcze w inne części starego miasta, w tym zabytkową katedrę i boczne uliczki z których każda jest wyjątkowa i na swój sposób piękna. Przystajemy trochę przy murach miasta, żeby ochłonąć w cieniu. Jako, że jest koszmarnie gorąco i tłoczno decydujemy się nie zostawać dłużej w zatłoczonym do granic możliwości Dubrovniku, tylko pojechać na południe i jednak spróbować choć trochę Czarnogóry :thumbup:. Dubrovnik opuszczamy zadowoleni z pobytu choć już wiemy, że w przyszłości trzeba będzie tutaj przyjechać na parę dni, żeby faktycznie móc poznać dobrze to miasto. W obecnej formie siedzenie dłużej tutaj nie miało sensu tym bardziej, że chcieliśmy doświadczyć więcej wrażeń związanych z Czarnogórą i zobaczyć co ona ma do zaoferowania.

[ img ]

Zanim jednak dojechaliśmy do granicy odbiliśmy w boczną drogę w prawo. Zero znaków i jakichkolwiek sygnałów, że jesteśmy blisko ważnego miejsca w tej części Chorwacji. Jesteśmy w zatoce Kupari, tzw. "zatoka umarłych hoteli" - miejscu gdzie niegdyś wybudowano wojskowy kompleks luksusowych hoteli przeznaczonych na potrzeby oficerów Jugosłowiańskiej Armii Ludowej oraz rządowych oficjeli. Był to najlepszy i najbardziej luksusowy kompleks hotelowy w dawnej Jugosławii, wybudowany kosztem ponad miliarda dolarów. Trafiłem kiedyś na onecie na artykuł na temat tego miejsca i bardzo chciałem je zobaczyć, gdy wjechaliśmy na ten teren zdjęcia z internetu stały się moim autentycznym przeżyciem. Z jednej strony dopiero dotykaliśmy murów superluksusowego Dubrovnika, parę kilometrów dalej spacerujemy po ruinach równie wspaniałych niegdyś i drogich hoteli. Mieszane odczucia co do tego miejsca, jednak warte doświadczenia jak cienka granica jest pomiędzy funkcjonowaniem w dobrobycie a totalnym chaosem prowadzącym do ruiny.

[ img ]

Wrażenie robi na nas nie tylko to w jaki sposób te budynki zostały zniszczone (ostrzał z okrętów wojskowych), jednak także i jakość wykonania jak na tamte czasy wnętrz i pomieszczeń dla gości. Choćby te kafelki (ceramika), recepcja (drewno), wszędzie klimatyzacja, piękne jadalnie jak i inne zakamarki budynków. W czasach świetności gości musieli być równie oszołomieni jak my dziś widząc nowe budynki wykonane z użyciem najnowszych technologii.

[ img ]

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Wyjeżdżamy z zatoki pełni wrażeń, choć zmęczeni konkretnie upałem i głodni. Ja z powodu niewystarczającej ostrożności przy zawracaniu pod hotelem położyłem motocykl na tych śliskich kafelkach, po prostu załadowany motocykl z pasażerem mnie przeważył swoim ciężarem. Szczęśliwie oparł się on tylko na załadowanych kufrach i obyło się bez najmniejszego uszczerbku na sprzęcie. Zdałem sobie dopiero wtedy sprawę jak upał dał mi w kość. Zebrałem się więc spokojnie i pojechaliśmy gdzieś na chwilę przystanąć i zjeść coś dobrego. Może... pizza? :whistle:

[ img ]

Lokale w tej strefie klimatycznej są bardzo prosto urządzone, nie jest to coś co ma szokować. Wręcz przeciwnie to całe otoczenie robi wrażenie a lokal jest jedynie przyjaznym miejscem żeby móc coś zjeść lub wypić. Identyczne podejście panuje w Grecji - przede wszystkim prostota.

[ img ]

Podoba mi się w Chorwacji to, że nie ma najmniejszego problemu z jedzeniem i zawsze byliśmy zadowoleni z jakości serwowanych dań - zarówno tańszych jak i droższych. Tutaj lokalne pochodzenie składników gwarantuje bardzo dobry smak nawet najprostszych dań a lokalne wyroby można kupić za każdym rogiem i w normalnych cenach. No i ta ich oliwa z oliwek - mistrzostwo!

[ img ]

Ruszamy dalej i tym sposobem zbliżamy się do końca Chorwacji na południowym jej wybrzeżu. Tego dnia przejechaliśmy i zobaczyliśmy bardzo dużo, teraz przyszedł czas na całkiem inną historię związaną z Czarnogórą.

[ img ]

Pomimo dochodzącej godziny osiemnastej upał nadal daje nam się we znaki i czuliśmy się naprawdę wykończeni będąc od rana na nogach przy 34 stopniach. Podróż na południe Europy w letnie miesiące jest naprawdę cudowna, jednak trzeba być gotowym na takie rzeczy jak upał i zmęczenie nim spowodowane - jednak wszystko co poza tym doświadczycie jest warte tej podróży :thumbup:

[ img ]

Niebawem też wjechaliśmy na bardziej zacienione o tej porze drogi i lada chwila czekała nas kontrola graniczna w Czarnogórze. Ta część podróży będzie opisana w kolejnej części relacji, którą specjalnie dla Was piszę. Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia drugiej części filmu na YT:

:!: https://www.youtube.com/watch?v=FF_FrsNqut4 :!: :!:


Ostatnio edytowano 2015-12-18 23:51:32 przez blue7, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 18:33:54 
admin ręczy i poleca:)

Dołączył(a):2011-10-03
Posty: 714
Lokalizacja: Polska

PostNapisane: 2015-12-13 19:57:46 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2015-11-05 17:05:58
Posty: 87
Lokalizacja: Szczecin
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ1 i Z750
Świetny opis! Czekam na dalszą relację. Mój fazer już nie może doczekać się tripu.
PS. A czemu nie macie parawanów na plaży?:P


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 20:07:24 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
wafel parawan jest przydatny w Polsce, na południu jest zbędny :P ponadto szkoda takie szpargały wozić przez pół Europy ;)
A dokąd jedziesz w przyszłym roku? Ja chyba też pojadę na Chorwację początkiem lipca, choćby odpocząć trochę i zaszyć się w jakimś fajnym miejscu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 22:05:30 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2015-11-05 17:05:58
Posty: 87
Lokalizacja: Szczecin
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ1 i Z750
blue7 Ja z żoną startuje w ostatni tydzień maja i na 2 tyg. Chorwacja i Czarnogóra.
Z tymi parawanami to oczywiście żart apropo tego co się dzieje w ostatnim czasie nad naszym wybrzeżem.


[ img ]

i Cho.
[ img ]

Pytanie-gdzie odpoczniesz? :) Lubie nasze morze, ale nie w sezonie.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 22:14:05 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
wafel a to w maju możecie faktycznie na południu dopiero liczyć na ciepłą wodę ale to świetny czas bo jest tanio i wszystko będzie dla Was dostępne. Do tego praktycznie żaden ruch turystyczny, bardzo fajny okres żeby odpocząć. Jak dla mnie nie ma lepszego miejsca na wypoczynek. Nad polskim morzem nie byłem już chyba 9 lat ale jakoś nie tęsknię, wolę góry jeżeli mam wybierać. Bierzecie pod uwagę raczej apartamenty? W oparciu o co planujecie swoją podróż?

Ps. z takim parawanem jakbyś się na Cro rozłożył to ludzie patrzyliby na Ciebie jak na socjopatę :D!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 22:22:56 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2015-11-05 17:05:58
Posty: 87
Lokalizacja: Szczecin
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ1 i Z750
blue7, bardziej w apartamenty, ale być może namiot też weźmiemy ze sobą. Kolega mi opowiadał, że jak był na początku czerwca w Chorwacji to było pełno wolnych apartamentów. Jak zobaczyli auto na polskich blachach to miejscowi podchodzili i pytali czy nie szuka noclegu z katalogami apartamentów.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 22:36:37 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
wafel w maju jest taki luz, że naprawdę nie masz się czym martwić i moim zdaniem to najlepszy z czerwcem miesiąc na wczasy na Chorwacji. Rzecz polega na tym jednak, że jak rodzina ma dzieci to nie mają one wakacji więc raczej zostaje lipiec i sierpień gdy jest najgorzej. W lipcu zaczyna się szał i wysokie ceny. Mój brat pojechał w tym roku w drugiej połowie lipca to przez 6 godzin szukał lokalu i znalazł w jakiejś dziurze apartament byle się przespać za 50 euro. Żadnych negocjacji, jak chcesz to bierz. Myśmy mieli luz taki z namiotami ale apartamenty już pytali na ile dni się chce bo na jeden to nie bardzo chcieli. Mimo wszystko nie rezygnowałbym z namiotu jeżeli zabranie go nie będzie dla Ciebie dużym obciążeniem.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-13 23:34:52 
Legenda forum

Dołączył(a): 2009-07-15 23:58:19
Posty: 3245
Lokalizacja: ELE
Płeć: Mężczyzna
Telefon: czarny
Obecne moto: r1100gs
blue7 fajny wypad, kilometrów zadziwiająco mało wyszło wam :lol: nam na chorwacje i BIH zakosem wyszło prawie 4600km.
Relacja fajna, campingi to troszkę ostatnia ostoja z dala od zgiełku w cro, dużo ludzi wybiera pokoje jednak. Żałujcie że nie pojechaliście kolejką linową, na górę w Dubrovniku ( cena jakaś patologiczna jak zwykle ) :lol: , panorama miasta i z drugiej strony panorama góry w BIH i Czarnogórze kosmos, inny świat. Tak naprawdę ja dopiero będąc drugi raz na bałkanach zobaczyłem sporo :mrgreen: FZ6 miała co robić, przelotową mieliście chyba lajtową.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2015-12-14 00:09:55 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
Wojt@s może dlatego, że ja z Przemyśla jestem to praktycznie południowa granica, gdybym liczył z Warszawy to tyle samo by wyszlo ;) wiele jest atrakcji na które by się poszło ale nam Dubrovnik dał trochę w tyłek, upał niemiłosierny plus tłumy i nawet jakbym dostał ten bilet to wolalbym pójść zamoczyć w tym czasie się w wodzie. Wiedziałem, że to miasto jest zaje.iste i ten jeden dzień to za mało choćbym nie wiem jak się spinał. Pożegnałem więc Dubrovnik bez żalu z nadzieją, że kiedyś tu wrócę w maju lub czerwcu ale nie w lipcu i na spokojnie je zobaczę, pojeżdżę kolejkami i zwiedzę mury.
BiH też zrobiła na mnie duże wrażenie bo wracając z Czarnogóry przejechaliśmy jej spory kawałek, o czym będzie w kolejnej części ;) jej góry teź wywarły na mnie ogromne wrażenie, nie wiem czy jechałeś trasą z Kotoru przez Trebinje do Chorwacji? Tam czuło się moc gór, niczym nie przypominających tych Czarnogóry czy Chorwacji.
Przelotową mieliśmy około 90-100 km tak średnio, żeby coś widzieć no i też lekki nie byłem więc trzeba było myśleć o hamowaniu w razie czego. FZ6 bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła swoją elastycznością, wbrew pozorom nie brakowało jej mocy przy prędkościach 100-120 szła bardzo ładnie, gdzie ja spodziewałem się już zadyszki. Kolega na Vstromie nie raz zostawał w tyle i musiałem na niego czekać. Po tej trasie doceniłem ten motocykl i nie zamierzam go zmieniać, inwestuję teraz w hamulce żeby były skuteczniejsze przy tej wadze z kuframi, nowa kanapa juź jest no i będą interkomy.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2016-02-15 21:21:52 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
Część III

Dzień 6 - 02.07. - ciąg dalszy, trasa: camping Boban - Dubrovnik - Kupari - Zatoka Kotorska (Czarnogóra) - Kostanjica

Słońce chyli się ku zachodowi a my zmęczeni na parkingu po całym dniu zbieramy siły na dalszą podróż. Od tego miejsca jedziemy już drogą wiodącą wzdłuż wybrzeża, jednak tracąc morze z zasięgu widzenia. Droga prowadzi przez bardziej rolnicze miejscowości, mijamy rozciągające się tutaj wielokilometrowe uprawy i gospodarstwa. Z biegiem czasu krajobraz robi się coraz bardziej górzysty i opustoszały. Gdzie podziały się te apartamenty, smakowite bary i restauracje obecne na całym wybrzeżu? Mijamy raptem parę samochodów przez dłuższy czas, aż w końcu naszym oczom okazuje się stojące pośrodku lasów przejście graniczne gdzie praktycznie nie ma nic innego. Wstępna kontrola dokumentów, w tym zielonej karty i strażnik podnosi szlaban w górę, po czym ruszamy do kolejnego posterunku gdzie nasze dokumenty zostają drobiazgowo sprawdzone. Trwa to chwilę ma my gotujemy się od gorąca parującego od silników motocykli, ale chwilę później w końcu jesteśmy po drugiej stronie granicy. Wjeżdżając do Czarnogóry wita nasz tablica graniczna Montenegro, zatrzymujemy się pół kilometra dalej, żeby schować dobrze dokumenty i ubrać się. Już tutaj widać, że Czarnogóra to całkiem inna bajka niż Chorwacja tak blisko - ok. 50 km temu. Zjeżdżamy fantastyczną drogą w dół mając na wprost znowu morze a po lewej stronie wysokie góry, których szczyty były dużo ostrzejsze niż dotąd mieliśmy okazję oglądać podczas całej wyprawy. Przejeżdżamy przez kilka miejscowości i docieramy do większego miasta Herceg Novi odkąd znów jedziemy drogą przy samym brzegu morza, widoki są naprawdę powalające - dotąd pamiętam euforię z tamtych chwil. Po drodze mijamy mnóstwo straganów z owocami i w końcu ulegamy przy jednym i kupujemy arbuza który będzie odtąd podróżował na moim plecach. Kiedyś moja dobra koleżanka pokazała mi film z podróży po Czarnogórze i zachwalała wspaniałe widoki oraz serdeczność tutejszych ludzi. Nie wierzyłem, że Czarnogóra pod tym względem może być tak wspaniała i potwierdzam to w stu procentach, warto tutaj przyjechać żeby to zobaczyć! Droga dosłownie pięć metrów od lustra wody, w której odbijają się majestatyczne góry - trasa idealna do jazdy motocyklem! Cechą przeciwstawną do tej wspaniałości jest niesamowity bałagan na ulicach, jakby ludziom nie zależało na tym w jakich warunkach żyją. Widać gołym okiem, że Czarnogóra nie jest tak poukładanym krajem jak Chorwacja i pod wieloma względami przypomina mi ona nieporządek ukraińców i rosjan (naprawdę, coś w tym jest!). Od samego początku czułem, że jest to odrobinę dziki kraj i widać to było na każdym kroku - a szczerze mówiąc nie tego się spodziewałem, więc moja ocena nie była tendencyjna. Nie mniej jednak założyłem, że jestem tutaj tylko rezydentem, wszystko jest jakie jest i nie będę niczego krytykował, jednak moje odczucia zaznaczam ;) Ogólnie więc Czarnogóra przy pierwszym spotkaniu to dla mnie mix wspaniałości i chaosu na swój sposób urokliwy. My będąc trochę w szoku widząc tą odmienność mkniemy dalej wzdłuż wybrzeża aż dojeżdżamy do przesmyku od którego mamy wspaniały widok na całą Zatokę Kotorską :thumbup:.

[ img ]

Tutaj w tle z drugiej strony zatoki widać historyczne i najważniejsze w tym rejonie miasto - Kotor.

[ img ]

Stąd ruszamy na poszukiwania apartamentu bądź noclegu, który nie wiedzieliśmy nawet ile może kosztować - tylko tyle, że miało być taniej niż w Chorwacji. Za pierwszym razem trafiamy do fajnie usytuowanego domu, z którego jest piękny widok na góry i zatokę. Idę dowiedzieć się jakie są warunki, niestety pani jest nieugięta w negocjacjach i jakaś dziwna w zachowaniu. Proponuje mi 50 Euro za 3 osoby, moją propozycję odrzuca więc mówię trudno i bez napinki jadę dalej. Nie ma się co poddawać, jest późna godzina i jak nikt się nie zjawi w najbliższym czasie miejsca noclegowe pozostaną puste tej nocy więc czas grał na naszą korzyść. Wjeżdżamy do kolejnego domu nie obiecującego nic po swoim wyglądzie ale napis "apartments" jest. Wychodzi starsza pani jednak po angielsku nie mówi, woła młodą dziewczynę i dopiero z nią się dogadujemy. Pani oferuje nam apartament dla wszystkich za 40 euro/noc, oglądam tą miejscówkę i nie wierzę - dwa ogromne łoża dla dwóch osób, kuchnia, łazienka, internet, klima, TV, do tego parkujemy motocykle przy samych drzwiach i są zamknięte na noc. Wszyscy jesteśmy mega zadowoleni po pierwsze dlatego, że śpimy w domowych warunkach i nie musimy rozkładać namiotów, a dwa to możemy wziąć prysznic i spokojnie odpocząć przeznaczając wieczór na odpoczynek. Podczas gdy dziewczyny odświeżają się po podróży, właścicielka prowadzi nas do ogrodu o którym nie mieliśmy zielonego pojęcia. Na widok z niego, z wrażenia mi i Bartkowi opadła szczęka!

[ img ]

[ img ]

Jak się okazuje, właścicielka jest bardzo miła, serdeczna i pomimo, że nie zna angielskiego bardzo dobrze się dogadujemy i stara się nam umilić pobyt jak potrafi. Nie mam przy tym wrażenia, że robi wszystko dla pieniędzy, po prostu czujemy się u niej faktycznie gośćmi w taki zdrowy sposób. Po pewnym czasie właścicielka przynosi nam regionalny przysmak - pyszne pršut z dojrzewającym serem, oliwkami i oliwą jako rodzaj przekąski. Jako, że mam tego dnia urodziny to odkupujemy jeszcze od niej butelkę własnego wina i ucztujemy w ogrodzie krojąc arbuza napawając się widokami. Nie pamiętam drugich tak fajnych urodzin jak tamten dzień i tamte wrażenia z ogrodu.

[ img ]

Tutaj spędzamy wieczór i zastanawiamy się co robić kolejnego dnia, bo nie spodziewaliśmy się takich rewelacji po Czarnogórze. Wieczorem jak zwykle wychodzę do ogrodu porobić trochę zdjęć, takie dnie jak ten nigdy mogłyby się nie kończyć ;) W ogrodzie znajdujemy kawałek prawdziwej rafy koralowej, nie widziałem jeszcze takiej na żywo. Są tam jeszcze fajne muszle i są tam rzeczywiście szczypce kraba o których wspomniał peterr86.

[ img ]

Widok z ogrodu rozpościera się na całą zatokę, łącznie z Kotorem po drugiej jej stronie. Tutaj kończy się dzień rozpoczęty na Makarskiej w totalnie innym świecie. Jedno jest pewne - jutrzejszy dzień nie będzie w niczym podobny do poprzednich a ja mam wstępnie pomysł co będziemy robić.

[ img ]

[ img ]

Dzień 7 - 03.07. - trasa: Kostanjica - Risan - Kotor - Njeguši - Tivat - Kotor - Kostanjica

Godzina siódma rano, budzę się i włączam klimę bo robi się powoli duszno w pokoju - na zewnątrz słońce już przygrzewa pomimo wczesnej pory. Nie mogę uwierzyć, że dziś śpimy w warunkach domowych, najlepiej byłoby się stąd nie ruszać. Ja jednak mam taką naturę, że nie lubię siedzieć w miejscu a dziś powinniśmy fajnie spędzić dzień w Kotorze. Po południu natomiast wyjechać już z powrotem do Chorwacji. Czarnogóra miała być epizodem i nawet jakbyśmy byli jeden wieczór warto byłoby tutaj przyjechać. Tymczasem odpalam Google Maps i rozglądam się po mapie i okolicznych drogach. Moją uwagę przykuwa charakterystyczny zygzak, nurtuje mnie dokąd prowadzi ta droga i czy warto tamtędy pojechać. Nie ma tutaj Street View, w sieci też ciężko coś znaleźć. Wyspani po całej nocy i oszołomieni tym nadzwyczajnym miejscem spotykamy się w ogrodzie, skąd widać jak mgła unosi się znad Zatoki Kotorskiej ku niebu i odsłania piękne, majestatyczne góry.

[ img ]

[ img ]

Trzeba coś z tym zrobić i wykorzystać dobrze czas, rzucam więc propozycję abyśmy zostali tutaj jeszcze jeden nocleg a dzisiejszy dzień przeznaczyli na zwiedzenie okolicy, taki dzień w takim miejscu nie może zostać zmarnowany.

[ img ]

Wszyscy jednogłośnie ucieszyli się z tego pomysłu, choć jednocześnie oznaczał on również to, że nie będzie jednego więcej wolnego dnia na wylegiwanie się na Chorwacji. Pokręciliśmy się jeszcze po ogrodzie podziwiając rosnące na drzewach pomarańcze i cytryny, piękne kwiaty pielęgnowane przez matkę właścicielki, która wyszła na spotkanie z nami. Pogoda tego dnia była bardzo słoneczna, powietrze bardzo wilgotne, duszne i bez wiatru. Zbierając się do wyjazdu naszą uwagę przykuł helikopter, który lądował niecałe 200 metrów od apartamentów - na pobliskim boisku piłkarskim. Kilka minut po jedenastej wyjechaliśmy spod apartamentu by przemierzyć całą drogę dookoła Zatoki Kotorskiej i poszukać nowych wrażeń. Nie będę opisywał zbytnio widoków, jak się pewnie domyślacie były super i będzie to ukazane na filmie. Jak to się mówi "jak to widzisz to serce rośnie" i pojawia się niczym nie skrępowana radość i frajda z tego co robisz. Podążamy w kierunku Kotoru przejeżdżając przez piękne miejscowości tuż nad brzegiem zatoki, gdybyśmy się zatrzymali na poboczu mamy dosłownie maksymalnie 4-5 metrów do wody i ta jej bliskość sprawia takie fajne wrażenie. W Chorwacji drogi są jednak w pewnej bezpiecznej odległości od wody, choć sama jakość dróg jest tam lepsza. W miarę jak się przemieszczamy okazuje się, że wcale nie jest tak blisko dookoła tej zatoki i dużo fajnych widoków po drodze sprawia, że nie spieszymy się specjalnie. Pół godziny później jesteśmy z drugiej strony zatoki względem naszego apartamentu, jesteśmy u bram Kotoru.

[ img ]

Poniższe zdjęcie doskonale właśnie charakteryzuje wszystkie te miejscowości i miasteczka przed Kotorem, wszędzie domy z kamienia, molo, łodzie i dostęp do wody - istny raj dla tych co lubią morze i kochają góry.

[ img ]

Wjeżdżamy do Kotoru, który okazuje się o tej porze już miastem bardzo zatłoczonym i zakorkowanym. Trafiamy na grupę węgrów, również na motocyklach i w kolumnie przeciskamy się między samochodami przez samo centrum miasta. Ogromne wrażenie robi na nas piękny port i zacumowane tutaj łodzie oraz jeden duży transatlantyk "Oceana". Jasnym stało się dla nas, że nie chcemy tym razem zwiedzać samego miasta a wolimy rozglądnąć się po okolicy i poczuć klimat nadmorskich miejscowości. Ruszamy więc na południe długim, kilku kilometrowym tunelem wewnątrz góry i chwilę później odbijamy w lewo - GPS kieruje nas w stronę serpentyn, które mogą być czymś wspaniałym albo wielką klapą i w stratą czasu. Początkowo droga nie jest ciekawa, mnóstwo zarośli i niewiele było widać, trasa miała przebiegać w ten sposób:

[ img ]

W miarę jak wznosimy coraz wyżej zaczyna się robić ciekawie. Stawiamy więc motocykle, żeby zrobić sobie zdjęcia w pobliżu jednego z zakrętów. Widać stąd doskonale czarnogórski fragment Magistrali Adriatyckiej, której przejechanie było dla nas jednym z celów tej wyprawy, w tle także port lotniczy w mieście Tivat.

[ img ]

Podczas jak robiliśmy sobie to zdjęcie i kolejne z góry zjeżdżał duży autobus mający lada chwila zakręcać na tam, gdzie my akurat staliśmy. Ustawialiśmy się do drugiego zdjęcia, gdy ten właśnie zaczął wchodzić w zakręt i byliśmy przerażeni widząc, że jedzie on prosto na motocykle. Mam zdjęcie z tej chwili akurat ale nie wklejam, bo miałbym przerąbane u dziewczyn ;) spodnie były pełne w tym momencie u wszystkich - może i dobrze bo ten incydent uzbroił nas w czujność bardzo potrzebną na tutejszych drogach. Jak się później okazało, może i dobrze bo było nieciekawie :confused2:. Ruszyliśmy dalej i tutaj droga była niesamowicie wąska, kręta w większości ogrodzona niewielkim murkiem - dużo bardziej przerażająca niż to, co było widać przy okazji wjazdu na Sveti Jure. W miarę jak wjeżdżaliśmy wyżej widoki były coraz bardziej zapierające dech w piersiach.

[ img ]

Między innymi właśnie dla takich wrażeń przyjechalismy do Czarnogóry - jest to totalnie inny świat niż sąsiednia Chorwacja.

[ img ]

Jesteśmy już na samym wierzchu góry, jedziemy drogą położonej na samej grani i widzimy malowniczo rozciągnięty pod nami Kotor. GPS pokazuje mi 5,8 km do miejscowości Njegusi i to tutaj jest koniec stukilometrowego jak dotąd odcinka. Nie sposób ominąć tutaj świetnie położoną restaurację zawieszoną niemal nad przepaścią, z tarasu której wspaniale widać całą Zatokę Kotorską - widok jak z filmu albo katalogu wakacyjnego. Zamawiamy sobie jakieś proste jedzenie, bo przy takim dusznym tego dnia powietrzu nie chce się specjalnie jeść, tylko spać. Do tego dobra kawa i tylko chłonąć widoki ;)

[ img ]

Jako, że są to już godziny popołudniowe, słońce powoli odpuszcza a my posileni zbieramy się koło motocykli. To była niewiadoma co tutaj zastaniemy, ale kolejny raz udało się. Przy motocyklach spotykamy dwóch amerykanów podróżujących po Bałkanach busem, bardzo sympatyczni goście. Nie mogli uwierzyć skąd jesteśmy i że zdecydowaliśmy się na taką podróż z Polski. Szczerze mówiąc faktycznie jakoś nie widzieliśmy wielu motocykli z naszych rejonów Europy, choć zdajemy sobie sprawę z tego że są konkretni wyjadacze w kwestii turystyki motocyklowej - takich jak nas nie było wielu podczas naszego wyjazdu. Podobnie jak ze Sveti Jure, najfajniejsze wrażenia czekały nas przy okazji zjazdu w dół z tej góry tą samą drogą, którą wjechaliśmy na górę. Zatoka Kotorska to jedyne tak niepowtarzalne miejsce na ziemi, połączenie gór i morza, tych chwil nigdy nie zapomnę.

[ img ]

[ img ]

Zjeżdżając na dół delektowaliśmy się widokami, to była wspaniała droga. Jednocześnie trzeba było bardzo uważać na zakrętach, nie jeden raz murki były zerwane przez kogoś i nawet nie wiem ile raz ktoś tutaj poleciał z serpentyn. Ten fragment drogi jest naprawdę niebezpieczny i wymagający, jednak dla rozważnych osób możliwy do pokonania. Gdy pokonaliśmy najtrudniejszy i najbardziej wymagający odcinek z powrotem byliśmy w mieście Škaljari tuż obok tunelu, którym przedtem jechaliśmy. Prowadząc Bartka z tyłu starałem się jechać na tyle asekuracyjnie aby widział on gdzie i jak wjechać, kiedy gdzie skręcamy. Tym razem to jednak ja zostałem zaskoczony przez gościa jadącego starym mercedesem "beczką", który wyprzedzał jakiegoś wana pod górę i to przed zakrętem nie widząc w ogóle czy coś jedzie czy nie - a jechaliśmy my. Wcisnąłem hamulec ile sił, starając się jednocześnie utrzymać motocykl w równowadze, udało mi się utrzymać moto i bezpiecznie zjechać na pobocze tak, że minęliśmy się w ostatniej chwili. Ile tam razy motyla noga poleciała to nie pamiętam ale było na serio bardzo groźnie. Jechałem bardzo powoli i tylko to mnie uratowało, że miałem czas na reakcję i opanowanie motocykla. Nie był to pierwszy incydent w Czarnogórze i apeluję do Was, jeżeli będziecie tam kiedyś jechać bądźcie czujni niczym na Ukrainie albo w Rosji. Inna sprawa, że wśród tych właśnie krajów Czarnogóra jest bardzo popularnym miejscem na wakacje i można ich tam spotkać wielu. Zatrzymałem się, uspokoiłem przez chwilę i ruszyliśmy dalej. Chciałem jeszcze bardzo zobaczyć miasteczka i miejscowości leżące tuż przy linii brzegowej od strony morza i od południowej strony wjechać do Zatoki Kotorskiej. I tak oto wjechaliśmy na Magistralę Adriatycką i jechaliśmy wzdłuż wybrzeża tuż obok lotniska widocznego na powyższych zdjęciach. Za miastem Tivat wjechaliśmy na Tivat Riverę i tutaj znowu mknęliśmy wzdłuż rozpalonego słońcem wybrzeża, szczeroką i gładką jak stół drogą - Magistralą Adriatycką. Po pewnym czasie kończy się ona, ponieważ tutaj nie ma mostu i kontynuowanie jazdy wymaga przepłynięcia promem na drugi brzeg Zatoki Kotorskiej. My natomiast jedziemy dalej wąską na jeden samochód dróżką aby okrążyć cały półwysep i dotrzeć z powrotem do Kotoru. Miejscowości po drodze są cudowne, przypominają wąskie paryskie uliczki w całości z kamienia, jednak te tutaj są bezpośrednio nad wodą. Na filmie doskonale widać bliskość domów, z których z drzwi wyjściowych wychodzi się wprost na ulicę i tuż obok brzeg z przycumowanymi łodziami i miejscem do wypoczynku. Mijamy ludzi siedzących pod drzwiami swoich domów dosłownie metr od nich Brzmi to dość nierealnie ale tak jest, my powoli w ten sposób dojeżdżamy do Kotoru, stąd kierujemy się w kierunku apartamentu przez miasteczko Risan po drodze uzupełniając zbiorniki na jedynej stacji w całej zatoce. Popołudniowe słońce chyli się ku zachodowi, a my po przyjeździe gromadzimy się w ogrodzie przy brzegu z zatoką.

[ img ]

Tutaj ma się wrażenie, że czas nie płynie i w zasadzie nie trzeba nic więcej. Od jutra wracamy na północ, jednak mamy jeszcze to jedno popołudnie w tym wspaniałym miejscu. Spróbowałem się wykąpać w zatoce, jednak woda była lodowata i nakręciłem jedynie parę filmów i zebrałem muszle. Jak się okazało nie dużo dalej płynie rzeka, którą spływa z pobliskich z okolic górska, krystalicznie czysta i zimna woda. W pobliskim sklepie kupiliśmy pyszne piwo Bavaria, piliśmy je tam przez cały pobyt i pamiętam jego smak do dzisiaj, niczym smak Czarnogóry, który poznaliśmy. :thumbup:

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Dzień 8 - 04.07. - trasa: Kostanjica - Bośnia i Hercegovina - Trebinje - Chorwacja - Dubrovnik - Makarska Riviera - Drvenik

Znacie to uczucie gdy czujecie, że coś wspaniałego się kończy? Z takim właśnie obudziłem się rano i wiedziałem, że od dziś będziemy powoli zmierzać na północ coraz bardziej zbliżając się do Polski jednocześnie kończąc ten wyjazd. Na szczęście i w tej drodze zaplanowałem kilka bonusów i atrakcji żeby utrzymać gorącą atmosferę wewnątrz nas. Gromadzimy się wszyscy na dolnym tarasie i jedząc wspólnie śniadanie staramy się zapamiętać te widoki i zapachy których nie będzie nam dane szybko znów oglądać. Żeby nie być gołosłownym zapachy to były na przykład morze, ryby czy cytryny i pomarańcze wiszące na drzewach. Na przykład te tutaj:

[ img ]

Było nam żal wyjeżdżać. Około 10 opuszczamy apartamenty i kierujemy się drogą na północ aby po dwóch godzinach skręcić w lewo tuż na granicę Czarnogóry z Bośnią i Hercegowiną. Droga jak na Czarnogórę jest fantastyczna, szeroka i poprowadzona przez ogromne doliny otoczone górami, widoki wspaniałe a droga zachęca do odkręcania manetki. Jest zaskakująco chłodno jak na te rejony więc aby się ubrać zatrzymujemy się na 5 minut - a ja wykorzystuję to jako okazję dla zrobienia kilku zdjęć.

[ img ]

[ img ]

Na powyższych fotografiach dobrze widać jak wygląda Czarnogóra wgłąb lądu, taką drogą jedziemy do samej granicy. Tutaj zupełnie niespodziewanie okazuje się, że jesteśmy na sporej wysokości n.p.m. i za chwilę czeka nas posterunek straży granicznej. Jadąc tą samą drogą nagle po naszej lewej stronie rozpościera się majestatyczny widok gór na horyzoncie - gór tak niezwykle imponujących że ma się ochotę zatrzymać i przetrzeć oczy z wrażenia. Niestety nie ma tam na to zbyt wiele miejsca na postój a ja nie chcę ryzykować zatrzymywania się w najmniej odpowiednim miejscu gdzie mógłbym dostać mandat bądź narazić nas na nieprzyjemności. Zostają więc jedynie dla Was nagrania z kasku jak to wyglądało i i tak wygląda to super. Doskonałe miejsce natomiast znalazł sobie jakiś starszy pan siedząc w spodenkach i klapkach na barierce zawieszonej tuż nad przepaścią. Jak gdyby nigdy nic siedział sobie patrząc na te góry i my tylko przez chwilę zakłóciliśmy jego relaks po czym wrócił on do poprzedniego stanu. Po przekroczeniu granicy zjechaliśmy drogą M6 i jej rewelacyjnymi serpentynami w dół mając dookoła nas te góry. Ach, co to było za uczucie!! :moto: :moto: ...
Mijając kolejno biedne miejscowości pełne wlekącego się po drodze bydła jechaliśmy bardzo ostrożnie gdyż droga nie była równa w żadnym tego słowa znaczeniu. Miałem świadomość, że ciężko tutaj liczyć na pomoc w razie czego bo nawet zasięgu GSM nie było. Tym sposobem dojechaliśmy do miejscowości Župa, sprawdźcie sobie co to znaczy po ukraińsku ;) znaczy to dosłownie, że byliśmy tam, gdzie nie ma żadnego zasięgu.
Stąd jechaliśmy już niewiele lepszą drogą (M6) w kierunku Trebinje i parę kilometrów dalej w pobliżu miejscowości Lastva zatrzymaliśmy się przy brzegu rzeki Trebišnjica. Co tu dużo pisać, popatrzcie na zdjęcia:

[ img ]

[ img ]

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Idealnie czysta i nie wzburzona niczym woda odbija góry i lasy jak w lustrze tworząc niezwykłą panoramę.

[ img ]

My tu śmiechy i zachwyty a tu myk!! Ktoś nas śledzi zza barierki ;)

[ img ]

Ruszamy dalej aż do Trebinje, po drodze widać skutki toczonej lata temu wojny od której raczej wiele się nie zmieniło. Trebinje wygląda dosyć posępnie pomimo letnich barw przyrody, dość zaśmiecone i brzydko pachnące miasto które całe przejeżdżamy od północy na południe by wjechać na drogę M20 w kierunku Ivanicy gdzie znajduje się przejście graniczne z Chorwacją. Kolejne kilometry za nami, zarówno klimat jak i otoczenie się znowu zmienia - z górskiego krajobraz znów robi się bardziej płaski a na horyzoncie dostrzegamy Adriatyk. Wywołuje to uśmiech na naszych twarzach bo wiemy co lada chwila nas czeka gdy tam dotrzemy. Zanim jednak to nastąpi dojeżdżamy do długiego na kilkaset metrów korka, nie wiadomo czym spowodowanego. Powoli przeciskamy się pomiędzy samochodami aż zauważamy znak graniczny gdzie jest posterunek i kontrola ruchu.

[ img ]

Tutaj staramy się nie wyprzedzać aż tak odważnie i stajemy w kolejce, gdzie upał zaczyna podwójnie dawać się we znaki. Rozgrzane samochody i motocykle oddają ciepło a ruch powietrza jest niemal zerowy. W międzyczasie stojący przed nami Chorwat w pięknym i doskonale zachowanym, klasycznym Renault nie daje rady upałowi i wychodzi na zewnątrz. Udaje nam się nawiązać krótką rozmowę na temat jak obecnie wygląda życie w Chorwacji i Czarnogórze. Widać, że mieszkańcy obydwu krajów nie darzą się zbyt wielką sympatią, bowiem i jedni i drudzy mają sobie wiele do zarzucenia - w Czarnogórze też słyszałem opowieści na ten temat ale widziane z drugiej strony. Tak czy inaczej obydwa kraje są pod pewnymi względami wspaniałe i warte zobaczenia dla takich turystów jak my - pomimo wzajemnych stosunków dalekich od ideału.

[ img ]

Po jakimś czasie celnik zaprasza nas do odprawy poza kolejką, dojeżdżamy szybko i dziękując za interwencję jesteśmy już po chorwackiej stronie zmierzając ku wybrzeżu skąd wieje przyjemna bryza.
Stąd spokojnie jedziemy na północ przejeżdżając znowu z ogromną przyjemnością przez Dubrovnik, wąski fragment Bośni i Hercegowiny i kierujemy się do naszego ulubionego campingu na Makarskiej Rivierze. Są pierwsze dni lipca i już na samej granicy z Chorwacją mijamy minimum dwukilometrowy korek w drugą stronę - na południe. To znak, że zaczęły się wakacje i największy ruch turystyczny w ciągu roku lada dzień osiągnie apogeum a to co widzimy po drodze to zaledwie przedsmak tego co się dzieje w pełni sezonu. My na szczęście zmierzamy w przeciwną stronę i z zaplanowania wyjazdu w obecnym kształcie tak, że wracamy w tej chwili na północ bez przeciskania się w tych korkach na południe. Z Dubrovnika tymi wspaniałymi drogami jest o rzut kamieniem na Makarską więc w ciągu nie całych 3 godzin logujemy się na naszym campingu, gdzie uśmiechem wita nas znajoma recepcjonistka. "Nasze" parcele są na szczęście wolne i rozbijamy namioty w identycznej konfiguracji jak wcześniej. Dziewczyny odetchnęły, że jesteśmy już w bezpiecznym i znajomym miejscu, "domowa" atmosfera aż wisiała w powietrzu.
Po południu wraz z moją Weroniką zapragnęliśmy pojechać do naszego ulubionego miasteczka Drvenik spędzić miły wieczór we dwoje przy zachodzie słońca. Chwilę później gnaliśmy Fazerem parę kilometrów na południe skąpani w przyjemnie ciepłych promieniach słońca, ruch na drogach był zerowy. To popołudnie miało być tylko nasze, zaparkowaliśmy motocykl i wyruszyliśmy zwiedzić Drvenik tam gdzie jeszcze dotąd nie dotarliśmy.

[ img ]

[ img ]

Jest to naprawdę małe miasteczko mieszczące się w obrębie jednej niewielkiej zatoki, które posiada w sobie tyle uroku, że aż chciałoby się tutaj zamieszkać od zaraz. Jedną z najciekawszych atrakcji tutaj jest przepiękny port - mały ale bardzo kameralny wraz z otaczającymi go dookoła restauracjami i lokalami gastronomicznymi oferującymi głównie tutejsze owoce morza. Przed większością z nich stoją lodówki z zawartością połowu wyciągniętego kilka godzin wcześniej z morza.

[ img ]

Kolejną rzeczą jest wspaniały deptak lub inaczej mówiąc promenada, którą da się przejść całe miasteczko wzdłuż wybrzeża i to właśnie nią podążamy od jednego końca do drugiego. Z jednej strony prowadzi ona na niewielkie wzniesienie od północnej strony miasta, gdzie można podziwiać okolicę w panoramicznym ujęciu. My jednak jak zwykle niestandardowo odbijamy w lewo zanim tam doszlismy, gdzie znajdujemy ciekawe przejście w dół, wiodące nad sam brzeg z morzem.

[ img ]

I tutaj kolejny raz wybór okazuje się trafny, udaje nam się w ostatnich minutach dnia obejrzeć cudowny zachód słońca mając przed sobą potęgę morza rozbijającego się spektakularnie falami o skały leżące pod naszymi stopami.

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Powoli robi się ciemno ale udaje mi się jeszcze sfotografować oświetlone słońcem piękne góry tuż nad miasteczkiem oraz port z drugiej strony miasta, skąd odpływają promy na Hvar i Korčulę. Z tego powodu Drvenik jest ważniejszym punktem na mapie dzięki temu, że można stąd gdzieś popłynąć - kolejki na prom w czasie sezonu bywają baaaardzo długie.

[ img ]

[ img ]

[ img ]

Na sam koniec tego epickiego dnia udajemy się do jednej z tych restauracji, gdzie chciałoby się zamówić najlepsze jedzenie, najlepsze wino i spędzić najlepsze chwile w życiu. Wybieramy taką najbliższą naszym upodobaniom i zamawiamy w niej miejscową świeżo złowioną rybę (pada na gatunek "lubin") i tą ucztą kończymy przygodę z Drvenikiem na ten dzień podsumowując kolacją wszystkie cudowne przeżycia skumulowane w ostatnich dniach. Rano byliśmy kilkaset kilometrów na południe w totalnie innym świecie można rzec, to niezwykłe jak bardzo różnie może wyglądać życie tuż za paroma górami i za paroma lasami dalej.

[ img ]

Późnym wieczorem około 23 zmierzamy już w ciemnościach do campingu, gdzie czeka na nas schłodzone piwo, molo z krabami oraz księżyc odbijający się w morskich falach.

Miała być to tylko kolejna zwięźle opowiedziana część, jednak i tak opowiedziałem tylko to, co na bieżąco przychodziło mi na myśl oglądając zdjęcia i film dotyczące tej części. Mam nadzieję, że podobała Wam się ta historia. A teraz zapraszam na film z trzeciej części, obowiązkowo w HD:

:crazy: https://www.youtube.com/watch?v=GQ-cKjp8peA :thumbup:


Ps. Wiem, że pewnie wielu z Was na usta cisną się słowa krytyki pod względem oceny mojego jak i Weroniki ubioru na motocykl i zdaję sobie z tego sprawę, że jest on niedostateczny pod względem ochrony. Jednak w tych temperaturach jakie panowały w tamtym czasie nie byliśmy w stanie jechać ubrani i kto jeździł w takich warunkach z pewnością nas zrozumie. Uwierzcie - próbowaliśmy jechać w kurtkach ale się nie dało.

No a część czwarta myślę, że będzie bez takiego opóźnienia ;) bawcie się dobrze!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2016-02-16 09:12:26 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2013-09-20 23:52:21
Posty: 82
Lokalizacja: Płońsk
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 665826261
Obecne moto: FZS 1000
świetna relacja!! Czytam z wielkim zaciekawieniem i liczę, że też uda mi się już z żoną wyjechać w tym roku na równie interesującą wyprawę :moto:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2016-02-17 20:58:19 
Legenda forum

Dołączył(a): 2010-11-08 15:23:23
Posty: 2332
Lokalizacja: Katowice
Płeć: Mężczyzna
Telefon: Note 10+
Obecne moto: KTM 1290 SAS
Kto nie był w Chorwacji - MUSI JECHAĆ! Jak jechałem po raz pierwszy magistralą to jechałem 70km/h z mordą ucieszoną jakbym pierwszy raz na moto jechał. Każdy zakręt lepszy od poprzedniego, widoki co jeden to piękniejszy. Jedyny minus to że zawsze jest za mało czasu. Byłem w sierpniu 13dni i najgorsze było to, co wybrać a co ominąć.
Dubrovnik sam w sobie mnie odrobinę rozczarował - bo masówka straszna, ludzi jak na targu i żeby przejść to trzeba iść bokiem. Zakochałem się w tych małych miasteczkach: Baśka Voda, Omiś, Trogir itp. Cała Makarska brzydko mówiąc "urywa dupę" :roll:
Campingi jak się dobrze ogarnie można spokojnie złapać po 10e w sezonie za 2 osoby namiot i pojazd. Kwatery w sezonie poniżej 30e za 2osoby pratycznie nieosiągalne. Za to apartementy na full wypasie ;) Przy większych miejscowościach są Lidle więc zjeść można dobrze i tanio ;)

Ogólnie ja zakochałem się w Chorwacji, i czytam tą relację z uśmiechem na pysku...chyba włączę sobie zaraz zdjęcia z wakacji ;)
Koniec końców: kto nie był - musi jechać, kto był- ten planuje powrót ;) Ja w tym roku jadę przełom maja/czerwca na tydzień na moto, a potem w sierpniu na 15dni samochodem na typowy wywczas właśnie w rejonie Makarskiej Riwiery! ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2017-04-09 00:09:18 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2017-02-23 13:22:05
Posty: 97
Lokalizacja: Inowrocław
Płeć: Mężczyzna
Telefon: play
Obecne moto: FZ6 S2
Ponieważ jestem tu od niedawna i dopiero przeczytałem opis, dołączam się do słów podziwu dla tak wspaniałej relacji z pięknej wyprawy. Byłem na campingu Boban, spaliśmy w tych stacjonarnych namiotach, w pierwszej linii, 2m od plaży. Rano pobudka delikatnym szumem fal :D Oprócz Karlovacko było też piwo Ożujsko kupowane w sklepiku na campie i wypijane na murku przed sklepem(żeby się nie ociepliło :beer:) i oczywiście rozmowy ze sprzedawcą i innymi. Atmosfera dla mnie bajka, niczym przed sklepikiem w Wilkowyjach a nawet lepsza :lol: Po takiej relacji nabrałem ochoty na motocyklowy wyjazd-może kiedyś się uda. rhazz ma rację tam koniecznie trzeba jechać. Polecałbym również zrobić jednodniowy wypad do Mostaru w Bośni miasta dwóch religii. Super klimacik i jedzenie. Główna atrakcja to stary, kamienny, dość wysoki most, z którego śmiałek skacze do rzeki-warto zobaczyć, odważny gość. Co do strojów to wiele razy widziałem Chorwatów popylających tymi dróżkami na ścigolach ubranych tylko w klapki i szorty, bez kasku :roll:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2017-04-11 17:52:53 
Wcale nie jestem uzależniony od forum

Dołączył(a): 2014-08-17 12:43:43
Posty: 1156
Lokalizacja: Przemyśl
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Tracer 900 GT 2019
Simfan w tamtym roku byłem tam drugi raz i tak się chce wracać co roku praktycznie :D dlatego w tym roku jadę po raz trzeci ;)! Nie, to się nie nudzi - jeszcze za mało widziałem.
A pro po Bobana to dwa lata temu nocowaliśmy tak jak na filmiku widać w bezpośrednim są sąsiedztwie baru na tym placu na dole. W tamtym roku postawili te namioty stacjonarne o których wspominasz i już nie było takiej możliwości, przez co jak dla mnie ten camping trochę stracił na atrakcyjności. Jakież było moje zdziwienie gdy się o tym dowiedziałem, no cóż pozostał camping ze świetną plażą - idealny na międzynocowanie po drodze na południe. Z logistycznego punktu widzenia to jest obowiązkowy punkt dla mnie ze względu na bliskość wysp jak i świetna baza wypadowa w tej części Dalmacji.

Niedawno wrzuciłem na youtube kolejny film z 2016 roku I część, kolejne są na etapie montażu:
https://www.youtube.com/watch?v=WSA6Rb1a7Ik&t=1239s

A pro po Mostaru to mam już pomysły co robić na najbliższym wyjeździe i biorę go właśnie pod uwagę jako jedna z opcji. Słyszałem zbyt wiele dobrego na ten temat, tak że jest to jeden z punktów w planach, a ogólnie chcemy pojechać w tym roku dalej w Czarnogórze aż do granicy z Albanią, jako że nie jadę tylko ja ale także i nasz kolega z forum tutejszego (2+2) :).

A pro po strojów to w tym roku będziemy ubrani wszyscy w letnie kurtki więc będzie dużo bardziej komfortowo aczkolwiek na lokalnych dróżkach podjechać 2 kilometry do miasta decyduję się na strój plażowy :) chorwatom to się nie dziwię bo jak mają parę kilometrów do domu to w razie czego nie mają problemu jakoś się do domu dostać, co innego przyjezdni jak my - trochę inny punkt widzenia.

Pozdrawiam serdecznie :) !


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2017-04-11 17:59:54 
Legenda forum

Dołączył(a): 2009-07-15 23:58:19
Posty: 3245
Lokalizacja: ELE
Płeć: Mężczyzna
Telefon: czarny
Obecne moto: r1100gs
Poleć na Durmitor, a po drodze masz monastyr Ostrog, w sumie nawet nie 200km od wybrzeża wychodzi. To jest obowiązek będąc tam :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Administracja forum: admin@motocykl.org