Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 5 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 2012-03-04 16:49:59 
Niemowlak

Dołączył(a): 2011-07-20 21:10:26
Posty: 31
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ6 Fazer 2006
No to i ja wczoraj wystartowałem. Co prawda nie bezboleśnie, ale jednak - oto relacja z nie do końca wymarzonego początku sezonu:

11.00
Tel. do kumpla czy jeździ, mówi, że musi iść zobaczyć czy mu moto po zimie odpali, bo aku pewnie padnięte. leję z niego (szydera), no bo przecież mój FZ6 na pewno odpali mimo, że nie ruszany od listopada, ale w relatywnie ciepłej hali garażowej pod blokiem stoi, przecież światła działają, zegarek działa, alarm chodzi, więc luz. Zaczynamy z plecaczkiem się ubierać.

11.05
Osz k**wa ile tego jest do założenia na siebie, jeszcze wszystko po zimie porozkładane, powypinane podpinki, masakra. I ciuchy znowu jak to po zimie - skurczyły się o rozmiar dziwnym trafem... ;)

11.15
Dobra, my są upocone, ale ubrane, dzwoni kumpel, że nie odpalił nawet po kablach od samochodu (diesla) i on odpuszcza, więc szydera po raz drugi i ruszamy do garażu.

11.25
O k**wa, ale fajnie. idziemy polatać!!! Motura odpakowuję z pokrowca, wystawiam, ubrany cały, uchachany, starter wciskam i... Dupa. Wielka. Włochata. Aku nie żyje :( Ale spoko mam przecież kable w furze. A nie, jednak nie mam, pożyczyłem kumplowi i nie oddał. Będzie w ryj, ale to później. Pojawia się drugi problem. Gdzie tu jest aku w tym wynalazku? W Bandziorze miałem pod kanapą od razu... Odpowiedź pojawia się dość szybko - w okolicach główki ramy POD BAKIEM. Zalanym do pełna na zimę. A co trzeba zrobić, żeby podnieść bak? Wyjąć wypełnienie czachy, bo inaczej nidyrydy i nie wyjdzie. Szlag by to trafił. Nie tak sobie wymarzyłem rozpoczęcie sezonu, ale nic to. Przynajmniej Plecaczek wyrozumiały i jak na przedstawicielkę płci przeciwnej wyjątkowo niemarudny i chętny do pomocy. No to robim, panie.

12.00
Dzwonię do kumpla (tak, tego co mu nie odpalił), mówię mu żeby podjechał z kablami, szydera zwraca mi się z nawiązką oczywiście, ale przyjedzie, tylko za jakiś czas bo wyjechał. Ja w tym czasie biorę się za rozkładanie czachy i robienie dostępu do aku. Plecaczek robi sobie przerwę na Snickersa. Po wcale niekrótkiej chwili wypełnienie wyjęte bez strat w ludziach i sprzęcie, ja już umordowany, bo cały czas w ciuchach na moto (leniwy jestem i nie chciało mi się przebierać, a w garażu jakieś +3C).

13.15
Kumpel przyjeżdża. podjeżdża, podłączamy kable do jego diesla i... znowu dupa. Dalej nie odpala, aku prawie się nie ładuje, WTF!? W końcu wpadamy na pomysł, żeby podłączyć do mojej benzyny i moto odpala za pierwszym razem! Ha! Sukces! Zajebiście! Niech pochodzi trochę. Para skrapla się z wydechu, moto żyje, ryje się cieszą. Po 3 minutach w całej hali garażowej włącza się alarm stężenia CO, CO2, H2O, WBC, NBA i ch*jwieczegojeszcze. Wiatraki chodzą, koguty migają, syreny wyją. Ja j*bie. Dobra, przestawiamy moto wylotem pod bramę i fotokomórkę, niech dymi na zewnątrz jeszcze przez chwilę. Dobra, popracował trochę, muszę zgasić i złożyć do kupy czachę. W trakcie składania 5 minut szukam klucza, który przecież miałem w ręku. Może został po drugiej stronie hali jak przestawiałem moto. Idę zobaczyć. Nie ma. Wracam. Mówię, że nie mogę klucza znaleźć. Plecaczek z rozbrajającym uśmiechem otwiera rękawice - "Tego?". Kumpel leje, ja facepalm. a Plecaczek - "No nie mówiłeś jak szedłeś, że tego szukasz, a dałeś mi go chwilę temu." Kobiety i prace z narzędziami - stanowcze nie.

13.45
Czacha złożona, alarm przestał wyć. Sakramentalne pytanie - czy odpali? Ręka drży, starter, jest! Zapalił. Wyjeżdżamy z hali! Hurraaaa! 500m jazdy, wylot z osiedla. k**wa, coś jest nie tak, znowu coś mi n*******la w lewy set. Może to nóżka? Muszę dokręcić, bo opiździeję po tych akcjach jak mi coś jeszcze stukać podczas jazdy. Kumpel się zatrzymuje. Zonk - klucze w kufrze. Muszę zgasić. Odpali? Nie odpali? Ryzykuję. Dokręcam nóżkę. Chowam sprzęt. Starter. Dupa. Ja j*bie. W końcu kumpel pomaga, odpalamy na pych. Dobrze, że wiedział jak, ja bym nie ogarnął. Podziałało. Nauczka jest - trza pojeździć i podładować bez gaszenia. Dobra, jedziemy już bez kombinacji, trza tylko podpompować oponki po zimie, więc wio na stację.

14.15
W drodze na stację oczywiście okazuje się, że to nie nóżka, więc coś dalej łupie w set, ale ja już nie mam siły. Podjeżdżam pod kompresor - AWARIA. I ch*j. Już się nawet nie denerwuję, zaczynam mieć dość przygód. Wyjeżdżam ze stacji w kierunku drugiej, jadę przepisowe 50, bo próbuję zidentyfikować to łojenie w seta, a tu kretyn w BMW7 na numerach P1 CAMEL wyprzedza mnie z prawej strony, prawie ścierając kurz z kolana Plecaczka. Chcę go dogonić na światłach, ale odpuszczam po chwili - nie wiem ile mam ciśnienia w oponach, ale wiem ile w sobie i miło to się nie skończy. Wracam na trasę na stację, ale jak Cię gościu spotkam, a wiem, że jesteś z okolicy, bo już cię widziałem, to sobie porozmawiamy. Albo ja z Twoimi lusterkami, zależnie od nastroju.

14.30
Opony napompowane (po pół bara za mało w każdej było), jedziemy byle dalej z miasta. Pierwsze 10km jestem spięty, jakoś mi wszystko przeszkadza, nowe buty coś mało precyzyjne, głośno, zimno, wieje, piach wszędzie na drodze, kierowcy chcą nas zabić, a idź pan w pomidory z tymi motocyklami! Przechodzi mi po jakichś 30km. Powoli coraz szerzej się uśmiecham. Zimno przestaje przeszkadzać - bielizna termiczna i grzane manetki spisują się wyśmienicie (chociaż powyżej 100km/h jest zdecydowanie odczuwalne). Słoneczko świeci, widoczki fajne. Zawracamy po jakichś 30 minutach - Plecaczkowi jednak za zimno i przygody zmęczyły deczko. Po godzinie z hakiem motur śpi w garażu, a ja idę pod ciepły prysznic, a potem odbijam stres zajebistą pizzą (całą - nic dziwnego, że potem się nie mieszczę w ciuchy ;)).

Podsumowując:
Sezon rozpoczęty, jakieś 60km nawinięte, 1:0 w pojedynku Bandzior vs FZ6 - nie dość, że akumulator na widoku, to NIGDY nie miałem problemów i odpalał po zimie od strzała, jeszcze inne motury od niego odpalaliśmy. Kierowcy nie ogarniają jeszcze, że już motury na drogach jeżdżą, a niektórzy to po prostu c***e.

I na koniec dwie zagadki:
1 - Co może tak przenosić drgania, żebym czuł je na secie z lewej strony? Nie mam jednej śrubki w błotniku (tej na środku od strony silnika - btw jaka to śruba? Próbowałem kilku i nie pasują...) i przeskakuje mi nad setem czasem osłona łańcucha, ale czy to aż tak bym odczuwał?
2 - Czemu aku nie ładował się od diesla, a od benzyny od razu poszło? Dlatego, że diesel na dzień dobry sam generuje większy pobór prądu? Pytam, bo nie wiem. ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2012-03-04 16:49:59 
admin ręczy i poleca:)

Dołączył(a):2011-10-03
Posty: 714
Lokalizacja: Polska

PostNapisane: 2012-03-04 19:15:21 
Zamykacz opon

Dołączył(a): 2011-11-03 14:41:16
Posty: 261
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Yamaha MT 09
ad1. Sprawdź wszystkie śruby mocujące silnik czy przypadkiem któraś jest nie dokręcona, może przyszła pora na regulację wtrysków? Może pora na wymianę świec?
ad2. Aku ma swoją żywotność, to że w ubiegłym sezonie nie robił problemów nie oznacza że w następnym nie padnie ;-) Prawdopodobnie podłączając go na chwilę do diesla mogłeś trafić kablami na jakiegoś syfa który ograniczył przewodność prądu. Weź też poprawkę na kable szczególnie te tanie, kiedyś podczas mrozów w okolicach kilkunastu stopni próbowałem odpalić puszkę na kable ze stacji benzynowej, po kilku nieskutecznych próbach wezwałem pomoc drogową (auto służbowe ;-)) przyjechał majster który je zobaczył i powiedział " wsadź Pan sobie te kable w ... wyciągnął z paki stary aku podłączył przez porządne kable i auto odpaliło za pierwszy razem :-)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2012-03-04 21:49:30 
Niemowlak

Dołączył(a): 2011-07-20 21:10:26
Posty: 31
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ6 Fazer 2006
ad. 1. Moto ma 16.500 km przebiegu, co prawda świec nie sprawdzałem, ale na wtryski to chyba zdecydowanie za wcześnie? A śruby rzeczywiście sprawdzę.

ad. 2. Na pewno nie było to chwilowe, bo przecież znajomy swojego moto też nie odpalił. Kable też dobre, bo od benzyny poszło bez problemów.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2012-03-05 01:33:28 
Legenda forum

Dołączył(a): 2009-07-15 23:58:19
Posty: 3245
Lokalizacja: ELE
Płeć: Mężczyzna
Telefon: czarny
Obecne moto: r1100gs
Cytuj:
1 - Co może tak przenosić drgania, żebym czuł je na secie z lewej strony? Nie mam jednej śrubki w błotniku (tej na środku od strony silnika - btw jaka to śruba? Próbowałem kilku i nie pasują...) i przeskakuje mi nad setem czasem osłona łańcucha, ale czy to aż tak bym odczuwał?

Drgania przenosi silnik albo zastany/nierówno wyciągnięty napęd.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2012-03-05 09:45:33 
Niemowlak

Dołączył(a): 2011-07-20 21:10:26
Posty: 31
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZ6 Fazer 2006
Napęd to była oczywista i pierwsza rzecz, którą sprawdziłem. To nie to. ;)
No i to nie są drgania, po prostu efekt jest taki, jakby coś waliło w seta od wewnątrz co jakiś czas.
Nie ma przy tym żadnej regularności czy zależności od obrotów/przyspieszania/hamowania itd.
Może to zawieszenie i wyboje na ulicy są przyczyną?


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 5 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Administracja forum: admin@motocykl.org