W moim ukochanym FZ6 z '06r., którego mam od marca, ostatnią eksploatacyjna rzeczą została wymiana płynu chłodzącego. Po spuszczeniu go z układu moim oczom ukazał się rudy postrach niczym piach z australijskiego pustkowia (w załączeniu fota). Poprzednio musiał jeździć pewnie na zwykłej wodzie, choć trochę glikolu było czuć. Przede wszystkim zastanawiam jak bardzo się tym martwić i co aż tak się utleniło. Obecnie plan mam taki (jeśli źle myślę to mnie skorygujcie):
1. Wypłukać wodą wszystko co się da z chłodnicy i bloku silnika (żmudna robota).
2. Jak już będzie w miarę czysto użyć jakiejś płuczki do chłodnic na kamień i rdzę z wodą destylowaną.
3. Zaleję układ średniej jakości płynem chłodniczym i nawinę tak parę setek.
4. Wymienię płyn na docelowy dobrej jakości tzn na Motula
Co o tym sądzicie?
| Załączniki: |
plyn.jpg [313.85 KiB]
Pobrane 497 razy |