|
Ja bym dał sobie spokój na Twoim miejscu. Wiem, że szukając moto dla siebie można się napalić na jakiś egzemplarz z różnych powodów, ale przy tym sprzęcie jest wiele niespodzianek i ?.
W styczniu upatrzyłem sobie Bandita z 2005 r. do drobnych poprawek lakierniczych sprowadzonego z Francji (w komisie). Dogadałem się z gościem, co do ceny i że za dopłatą załatwią wszystkie formalności, pomalują, wymienią płyny eksploatacyjne i dowiozą do mojego miejsca zamieszkania.
Po tygodniu pojechałem podpisać umowę wstępną i wpłacić zaliczkę. Już go nie oglądałem (dodam, że nie jestem fachowcem od motocykli) i zaczęliśmy pisać umowę zaliczki, przeliczyłem kasę, gdy nagle okazało się, że sprzedawca zaczyna mnie naciągać na kasę, której wcześniej nie ustaliliśmy i podnosi mi stawki.
Okazało się, że sprzedawca ma brata bliźniak i to z nim ustaliłem cenę. Zaczęli do siebie wydzwaniać i ustalać na ile mnie skasują. Więc ja w tym czasie trochę zły przeglądałem Bandita.
Będąc napalony na to moto nie zauważyłem ewidentnej wady, jak to, że kierownica skręcona w prawo nie dotyka owiewki a skręcona w lewo wali w szybkę. Okazało się, że ogranicznik kierownicy jest przesunięty (a jest to element przyspawany na stałe fabrycznie) i na moje pytanie odnośnie ogranicznika sprzedawca odpowiedział „ to też możemy Panu zrobić” JA „ale to jest spawane do ramy fabrycznie i co przespawacie to” SP. „Tak” JA „ to ja dziękuję”
I tak w jednej chwili moje napalenie wygasło. A mogłem mieć taniego Bandita do drobnych poprawek lakierniczych.
|
Zaloguj
Zarejestruj
FAQ
Szukaj