Dołączył(a): 2018-08-01 19:28:01 Posty: 2524 Lokalizacja: Warszawa
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: XV250 R1200GS CBF600
|
A więc tak.... Niedziela w Łodzi była... ZA JE BI STA !!!! Przepraszam za przekleństwa ale była właśnie taka :D
Dzięki @rhazz za mega event, dzięki @tuzmen i @Cimaj za towarzystwo i wskazówki techniczne! Mamy tu na forum elitę, tuzmen i cimaj to są wariaty, wiedziałem że tuzmen jest dzik bo razem offujemy, ale to co cimaj wyczynia na pit bike'u to jest kosmos. 150cc i koła jak w taczce a goście na litrowych torówkach na slickach grzanych kocami nie mieli powodów do dumy, ponieważ nie mogli uciec naszym forumowym wariatom obgryzającym im pięty na wielokroć słabszych jednocylindrówkach. Tylko @delta i @Ratchet mi tu brakowało ale chyba by się nudzili przy nas ;)
Sam tor mega ciekawy ponieważ jest na pochylonej górce i są zakręty opadające, wznoszące się, patelnie dociskające do zakrętu i wypukłe, asfalt super przyczepny. Nie wiem ile metrów ma tor ale jest bardziej techniczny niż szybki, rozmaitość zakrętów pozwala testować swoje umiejętności w wielorakich scenariuszach. Są długie łagodne łuki, łamane podwójne zakręty, szykany... Nie mam doświadczenia na motocyklu na torze ponieważ byłem na takowym jednośladem po raz pierwszy, ale samochodem w ramach szkoleń techniki jazdy z pracy byłem wielokrotnie na podobnych torach i ten jest wyjąkowo ciekawy. Cały tor jezdziłem na jednym biegu - CBFka pozwala na dwójce jechać od niemal zera do ok 120kmh co było w sam raz na ten tor.
Impreza była podzielona na 4 grupy według doświadczenia; poczatkujący, średnio zaawansowani, grupa adv i najszybsza "grupa śmierci". Sesje trwały po 15 min czyli każdy miał kwadrans jazdy i 45 min odpoczynku. Ja zaliczyłem w sumie chyba 7 sesji.
W międzyczasie był grill, cały czas dostępne były woda, kawa, energetyki (firma Mannol promowała się na evencie i przywiozła energetyki sygnowane nazwą firmy, miły gest), toalety i ekipa z jednoślady.pl która przyjechała obadać testówki zontesa i junaka w pojemnościach od 125 do 450cc, nakedy, adv i cruisery. Testówki cieszyły się dużą popularnością i z kim nie gadałem po testach to byli zachwyceni samą możliwością zapoznania się z takimi modelami i objeżdżaniem innych typów maszyn których wcześniej nawet nie brali pod uwagę. Widziałem też jak ogarnięci riderzy na tych 300-400tkach szaleli po torze ze znakomitymi rezultatami.
Przyjechałem na tor z kolegą uczącym się obecnie do egzaminu na kat. A, jeżdżącym na Duke 125 któremu pomagałem w zakupie "księcia" i od miesiąca wieczorami robię szkolenia na mieście i ślepych uliczkach. Jeżdził w grupie A dla początkujących i był zachwycony eventem, w drodze na tor i na powrocie to byli dwaj różni motocykliści ;) to jest mega fajne obserwować jak ktoś po jednym szkoleniu tak drastycznie podnosi swoje umiejętności. Pytałem go czy instruktor dawał mu jakieś porady ale akurat instruktor dawał mu tylko cały czas kciuki w górę za to jak sobie radzi a czas poswięcał głównie tym którzy faktycznie mieli problemy z płynnością i techniką. Miał za to czas poćwiczyć nasze wspólne lekcje i duma we mnie rosła widząc jak co sesja jeździ płynniej i pewniej.
Rozmawiałem z ludźmi z grupy średnio zaawansowanej i również chwalili szkolenie, dużo wiedzy merytorycznej, poznawania siebie, swoich maszyn. Sporo motocyklistów na ostatnich sesjach ganiało już naprawdę ostro i czasem zastanawiałem się która grupa jeździ, ponieważ zasuwali na odcinku start-meta do odcinki waląc się jak kocury w pierwszy zakręt. Spokojnie część z nich mogła jezdzić w grupie najszybszej żeby wolniejsi mieli luz bez bycia co chwilę wyprzedzanymi.
Grupa adv to zgodnie z nazwą w większości motocykle turystyczne, między innymi v-stromy, KTMy 1290 i inne których niestety nie spamietałem. Panowie również co sesja, to szybciej latali i fruwali przez linię start-meta na coraz wyższych obrotach, więc się rozkręcali. Na koniec na parkingu przypinając z powrotem kufry śmieszkowali pod nosem jak by się jeździło na torze z tą masą dodatkową. Z doświadczenia zagranicznego szusowania wiem, że całkiem dobrze, o ile zachowa się płynność jazdy, zdrowy rozsądek i sprzęt jest względnie dobrze przygotowany (opony, ciśnienia, zawieszenie, rozkład masy). Z tobołami na tygodniowy wypad zjeździłem gejesem większość fajnych tras Czech i Rumunii zapominając o dodatkowym ciężarze, adv to piekielnie zdolne sprzęty. W dodatku bardzo wygodne ;)
...no i grupa D, szybcy i wściekli, "grupa śmierci". Wg opisu wydarzenia oraz rhazzowego wprowadzenia, szkolenie miało charakter zapoznania się z tematem torowania osobom w różnym stopniu umiejętności, na luzie, bez spiny, bez mierzenia czasu, bez generowania sobie ryzykownych sytuacji. Z tego powodu byłem zdziwiony widząc na parkingu namiot z ekipami dłubiącymi przy rasowych torówkach, bez lamp i tablic rejestracyjnych, opony slicki grzane kocami elektrycznymi, silniki odpalane zewnętrznymi akumulatorami. Sam przyjechałem w jeansach i kurtce meshowej i przy tych gościach w skórach z garbami, z groźnymi minami i wściekłymi motórami czułem się jakbym miał w planie Matizem w gazie wjechać na lewy pas niemieckiej autostrady. Zostałem wstępnie przypisany do grupy adv (w zgłoszeniu wpisałem "GS albo CBF"), po pierwszej sesji postanowiłem przenieść się do "morderców śmierci" ponieważ od początku sesji nudziłem się i zamiast jechać swoim tempem kombinowałem jak wyprzedzić chłopaków na turystykach nie psując im zabawy i nie generując ryzykownych sytuacji. W przerwie rhazz upewnił mnie, że w najszybszej grupie D to oni mają uważać wyprzedzając mnie i formuła dobrej zabawy bez spiny obowiązuje we wszystkich grupach. Przepisałem się do wariatów i drugą sesję pojechałem już z tuzmenem, cimajem i śmierciożercami. Generalnie z najszybszego w grupie adv stałem się najwolniejszym w grupie D :) Nie poddawałem się i z sesji na sesję jeździłem coraz szybciej wdrażając wskazówki cimaja i tuzmena.
Choć nie jeżdżę na co dzień jakoś bardzo grzecznie i w górach regularnie odpalają mi się wrotki, to po tych kilku sesjach mogę śmiało stwierdzić, że tor, to jest coś niesamowitego. Pewność, że nic nie wyskoczy zza zakrętu, że nie ma ruchu w przeciwnym kierunku, nie ma skrzyżowań, nie ma zwierząt, kup, kamieni, rozlanego oleju, połatanych kleikiem dziur a asfalt jest przyczepny jak papier ścierny, powodują że możemy w 120% skupić się na pracy nad sobą, na swoich ograniczeniach, na poznawaniu swojego sprzętu i poprawianiu siebie okrążenie po okrążeniu. Nigdy nie wychylałem się tak bardzo, nie zaufałem oponom tak całkowicie i nie czułem się tak BEZPIECZNIE!! Oponę tylną nie tylko zamknąłem, ale też wytopiłem w niej cerę Morfeusza ;) Ograniczniki w podnóżkach również schudły o parę gramów zbędnej stali ;) Fajnie też było po sesjach "czytać" oponę z doświadczonymi chłopakami i wyciągać wnioski jak poprawić technikę na kolejne sesje. Jestem dumny z tego jak sobie radziłem i kompletnie nie wyobrażam sobie osiągać taki level wtajemniczenia na publicznych drogach. To jest wręcz niemożliwe bez odarcia się z resztek bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. W moim słowniku od teraz "TOR" jest definicją genialnej zabawy bez narażania siebie i innych na konsekwencje tej zabawy. Na ostatnich sesjach nie byłem już dublowany przez tych wariatów na szerszeniach, co uważam za mega osiągnięcie, tym bardziej że nie mam doświadczenia na torze, byłem na miejskim motocyklu na turystycznych oponach i w ciuchach na miasto, czyli bez zchodzenia na epickie kolanko.
Śmierciożercy czasem wyprzedzali mnie w sposób nie do końca dla mnie zgodny z ideą eventu, jeśli niemal ocierali się o mnie albo po wyprzedzeniu zajeżdżali mi drogę tak, że musiałem hamować albo odbijać żeby się z nimi nie zderzyć, ale zdaję sobie sprawę, że dla nich to było normalne wyprzedzenie w warunkach torowych. Generalnie konkluzja jest taka, że pomylili eventy i na piknik rodzinny przyjechali z miotaczami ognia. Fakt, że byłem akurat jedynym w grupie D bez skóry i "mydełek" na kolanach i poszedłem na żywioł, ale czytając zaproszenie i opis eventu nie spodziewałem się igrzysk śmierci. Wiem też z rozmów poza torem, że niektórzy szybcy z innych grup zostawali w nich, ponieważ nie chcieli jeździć z tymi gangsterami. To jest moje główne "ale" do imprezy, drugie malutkie "ale" to nie wszystkie kwestie zasad omówione zostały podczas briefingu i sporadycznie ludzie podpytywali siebie na wzajem np jak to jest z tymi instruktorami, wyprzedzaniem czy co należy zdemontować z motocykla (bagaże i lusterka). Miałem ze sobą narzędzia i wielu osobom pomagałem przygotować motocykle do jazdy odkręcając lusterka czy ustawiając kierownice i klamki w odpowiedniej pozycji, fajnie by było gdyby te czynności wpisane były w skrypt imprezy i instruktorzy pomogliby nieprzygotowanym na takie modyfikacje w ramach szybkiego "przeglądu technicznego" uczestników.
To są mimo wszystko drobiazgi i całą imprezę podsumowuję na gigantyczny plus, świetnie się bawiłem i zachęcam innych do udziału w kolejnych edycjach. "Jeszcze rhazz dzięki" ;)
Jedna z sesji w całości - tak, wiem, widząc filmy sam dostrzegam tony błędów i zmarnowanych możliwości, ale wierzcie mi, jadąc po torze ze szczyptą rywalizacji emocje i nasycenie zmysłów są tak intensywne, że dopiero postum factum widzimy jak bardzo kaleczymy tą deyscyplinę ;)
https://photos.app.goo.gl/BYdBqsEyYEk1rvJa6
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Ostatnio edytowano 2024-08-07 09:47:16 przez sfazowany, łącznie edytowano 1 raz
|
|