Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 2011-05-06 22:24:35 
Niemowlak

Dołączył(a): 2010-06-14 19:55:24
Posty: 16
Lokalizacja: Kalisz
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZS 1000
Część pierwsza filmiku -> http://www.youtube.com/watch?v=wqJ4vUBLybY
Część druga filmiku -> http://www.youtube.com/watch?v=oozssrjOnHM
Na wypad wybieramy się w 2 fazery , czyli 4 osoby. Ekipa składa się ze: mnie(cały kombinezon motocyklowy), Lipy(znanego z poprzedniego wypadu ze mną do Austri,ubrany w kurtke i rękawice motocyklowe), Matiego (ma prawko na moto i marzy o jakiejś 600, ubrany w starodawny przeciwdeszczowy różowy kombinezon z lumpeksu) i Krzycha ( zielony w temacie motocykli ale głodny przygód, jego arsenał to jesienna kurtka i rękawice skórkowe)
[ img ]
Mamy mało kasy, jesteśmy studentami. Mimo to pragniemy przygód. Decydujemy się na jazde drogami nie płatnymi, więc autostrady nie wchodziły w grę.
Przygotowania do wypadu nie trwały długo , ale za to intensywnie. Namiot dostajemy pare dni przed wyprawą na siłowni u kolegi koło ratusza. Nie mamy go jak przetestować , więc na szybko jest on rozkładany pod samym ratuszem o 23:00. Budzimy zainteresowanie alkofanów stojących w pobliżu, no ale czas to pieniądz;) Z bagażami mieliśmy największy problem. Lipa na swoim Fazerze nie miał żadnych stelaży, ja miałem torby na bok i kufer z tyłu ale po zapakowaniu i jeździe w 2 osoby bardzo mną rzucało na boki. Same śpiwory, namioty zajmowały dużo miejsca, a doliczyć należy jeszcze spray do opon , łańcucha, kompresor, olej do silnika, folie malarską, klucze, ubrania , buty na zmiane, puszki do jedzenia, kuchenke na gaz, garnek czy ręczniki. Wszystko waży i zajmuje ogrom miejsca. Lipa wkońcu montuje torbe na bak , torbe na zadupek i plecaki. Nie wróży przyszłościowo , ale nie miał wyboru.
Poniedziałek – 300km
Z samym wyruszeniem również spore problemy. Chcemy jechać w nocy w poniedziałek, żeby przed rankiem wyjechać z Polski , by uciec przed tradycyjnym dyngusem, (26.04) lecz wszędzie deszczowo. Rano przełożyć mieliśmy wyjazd na kolejną noc, lecz pogoda miała nie ulec zmianie. Nie wiemy co robić, więc jedziemy spontanicznie od razu czyli o 18 w poniedziałek. Bez sensu godzina i pomysł ale nie chcemy już czekać, wiemy, że jak wyruszymy to jakoś uciekniemy. Burze zapowiadane są w PL i Czechach. Dzwonimy do Krzycha, wyrywamy go ze świątecznego obiadu, wpada do nas, w godzinke się przebiera (bagaże już od wczoraj zamontowane w motocyklu) i ruszamy. Tempo bardzo wolne, każdy pełen wiary i ambicji ale ciężko ogarnąć motocykl , kłaść się w zakręty . Ja sam poważyłem swoje bagaże(każda torba na boku ważyła tyle samo) i wyszło mi 45kg plus osoba z tyłu. Pierwsze 250km w Polsce bez większych przygód. Wszędzie błyska, sporo mgły ale brak opadów. Mamy kupe szczęścia. Nocą wjeżdżamy do Czech. Jedziemy po górzystych terenach jeszcze parędziesiąt km i szukamy miejsca do rozbicia się. Lądujemy na jakiejś wsi i zaczyna padać. Motocykle pod folie my do namiotu z kaskami i sen, bez mycia się no bo gdzie ;)
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Dyngusowy wtorek – 200km
Przed tradycją nie uciekliśmy ;) Od samego rana pada, siedzimy ściśnięci , niewyspani i brudni w ciasnym 3 osobowym namiocie. Ciężko podjąć decyzje wyjazdu. Leżymy koło drogi, więc często wokół nas przejeżdżają traktory i auta. Jakieś laski nawet się zatrzymują zainteresowane nami , ale nie chcą rozmawiać więc nie wiemy jaka dziś pogoda. Dzwonimy do kolegi i dowiadujemy się, że 100km od nas już nie pada. To nas mobilizuje , myjemy zęby i ruszamy w trasę. Mokniemy i marzniemy w szybciutkim tempie. Przez większość dnia robimy jedynie 130km w fatalnych warunkach pogodowych(częste przerwy, niska prędkość) i docieramy do Słowacji. Tam szukamy otwartej restauracji i zamawiamy sobie pizze. Robimy furorę susząc rzeczy na 8 krzesełkach i chodząc w butach owiniętych workami na śmieci. Pare godzin przerwy(zmiana skarpetek i majtek w WC) , po czym Mati siada za kierownicą Fazera Lipy . Zafascynowany osiągami motocykla , narzuca tempo i w godzine robimy 70km. Trafiamy na stacje, gdzie benzyna jest po 1,50 euro . Rezygnujemy z tankowania, ale stoimy pod nią by choć chwile się ogrzać. Leje cały czas ostro. Ciężko ujechać, śliska nawierzchnia, łatwo o szlifa. Zdenerwowana ekspedientka wychodzi do drzwi krzycząc „tankujcie tankujcie!” ;) śmiejemy się z tego i rezygnujemy z dalszej jazdy. Dojeżdżamy do Bratysławy i szukamy taniego Hostelu, bo gdzieś te rzeczy wysuszyć trzeba, na pewno nie w namiocie;) Moje rękawiczki niby nie przemakalne(probiker artcic II) a teraz ważą ze 4kg;) To samo kalosze czy cała cordura. Ciężka widoczność mokra szyba, żadnego motocykla nie spotkaliśmy dziś po drodze;) Kręcimy się po Bratysławie pytając ludzi o tani nocleg, zagadujemy nawet studentów którzy polecają nam akademik. Brzmi dumnie:D Jednak trafić gorzej. Podczas pytania zainteresowały się nami pobliskie cygańskie dzieci. Wyglądały dość ubogo i wrogo. Nie wiemy co zrobić, nie chcemy oberwać kamieniem. Nawet przez myśl mi nie przeszło robić im foto, ale wyglądały identyko jak te z filmu „Hostel”.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Chwila ciszy poczym macham w ich stronę, one się uśmiechają i już wiadomo że zainteresowane były motocyklami niż rabunkiem naszych mokrych ubrań;) Jedziemy dalej po górzystych terenach szukać akademika. Wciąż leje i leje. W nawigacja wpisana jest docelowa ulica, lecz kieruje nas po takich pipidówkach Bratysławy , że raz skręcamy w ulice która pochylona jest pod bardzo ostrym kątem. Myśle że mogła mieć ponad 50 stopni!
[ img ]

Wjeżdżamy do kogoś na podwórko, zawracamy, Lipa lekko się wywraca ale szybko pomagamy mu wstać z motocyklem. Rusza po mału do góry a my w trójkę pchamy motocykl z tyłu. Po paru minutach udaje się wyjechać motocyklami… Zupełny brak sił i pomysłu na jutro. Jest noc a my nie mamy gdzie spać. Wyłączamy nawige i przechodni kierują nas do akademika. Tam dyskusje i ostatecznie nie ma miejsc. Jakiś przechodzień kieruje nas swoim autem do taniego hostelu. Zrobiliśmy tam ostre wejście, mieliśmy na buty założone worki na śmieci które już zdążyły się podrzeć. Cali byliśmy w błocie. Na wstępie nam podziękowali… Wychodząc pytamy jakiejś laski czy jest tu jeszcze jakiś hostel, Lipa mowi do nas żebyśmy spytali jej czy może ma duży pokój…:D Ona odpowiada że umie Polski, Lipa zrobił się czerwony. Kieruje nas dalej, są jakieś inne hostele koło stacji benzynowej (pumpa w ich języku:D) . Wchodze już tylko z Krzysiem do kolejnego apartamentu. (wyglądaliśmy najporządniej;P) Koleś mowi ze dla 4 osob 60 euro nocleg. ( w sumie z 12h tylko pobytu bo rano ruszamy!) Targuje na 50 i ładujemy się tam bo nie ma wyboru. Przy zamieszaniu gubie rękawiczki, wielka szkoda . W środku dużo ładnych panienek, sam hostel bardzo zadbany. Kąpiemy się spokojnie, herbatka i kolejna niedobra puszka którą trzeba przełknąć. Rozkładamy wszystkie mokre ubrania które, suszymy na kuchence. Ja wkurzony rękawiczkami szybko zasypiam na wygodnym łożu. Budzi mnie alarm. Lipa suszył bluzke która zajęła się ogniem i wywołała alarm przeciwpożarowy. Calutki Hostel ryczy alarmem w środku nocy… Niesamowite odgłosy. Wyrzucił ją za okno i po parudziestu sekundach alarm wyłączył się. PRZYGODA!
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Środa – deszczowe 350km w 15h
Rano słonecznie, zapowiada się piękny dzień. Pakujemy manatki, które i tak nie zdążyły się wysuszyć . Kupujemy mineralki w pobliskim sklepie, jemy jak zwykle puszki z chlebem i ruszamy w trase. Bierzemy nr telefonu od szefa Hostelu, może uda mu się znaleźć rękawice…
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Jest bardzo ciepło, szybko mijamy kawałek Austri i jej pięknych dróg i wpadamy do Węgier gdzie pogoda się pogarsza. Szkoda bo mieliśmy naprawdę niezłe tempo. Na postoju nawala nam nawigacja, postanawiamy na ślepo kierować się do Zagrzebia. Mija kolejna godzina. Mi przestaje się przekręcać stacyjka. Pukam w nią lekko młotkiem, przedmuchiwuje, po 30min wraca do życia sam nie wiem do dziś co jej odbiło, pewnie jakieś kamyczki powlatywały. Po kolejnej setce km rozpadało się na dobre. Nie jedziemy w deszcz, wszystko znów nam przemoknie. Szczerze mówiąc nie wiemy co dalej? Czy dzis w końcu dojedziemy na miejsce? Chowamy się wraz z motocyklami na pierwszym lepszym przystanku. Jemy puszki pijemy mineralke i staramy się jak najwięcej miejsca udostępnić ludziom korzystającym z przystanku. Wkurza nas ostro już ta ulewa, ile tak można? Wiele osób pisze nam smsy „też bym chciał tak jak wy” a ja myśle ze większość z nich szybko by odpadła.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Mijają kolejne godziny i znów trasa, znów marzniemy, przychodzą skrócze i drgawki.Przygoda.Mijamy kolejne kilometry i nawigacja budzi się jak z zimowego snu. Przestaje padać, to zaczynają się inne przygody. Jakaś droga zablokowana. Budowa. Widze że rowery mimo to nią jadą. Mati zaskakuje z motocykla i przepycha blokady bym mógł zmieścić się motocyklem:D Wjeżdżam ostrożnie, dziury , materiały budowlane wokoło, betoniarki, ale udaje się przejechać Wjeżdżamy do Słoweni, kolejna granica przejechana spokojnie ... Przelotne opady, pochmurnie. Robi się ciemno. Na przystankach pytamy ludzi o droge. Zastajemy policjanta nie na służbie który znał Polski;) Rozwija nasze wątpliwości dotyczące obowiązku posiadania gaśnic czy zapasowych żarówek. Wszystko nie prawda. Kieruje nas dalej i jedziemy w kierunku Zagrzebia. Stajemy na granicy, patrze jakiś TIR na polskich blachach!! Radość niesamowita. Podjeżdżam i dre się: HALO POLSKA?? – Nie Japonia – odpowiada facet z humorem;) Opowiada nam że potrzebujemy do Chorwacji paszporty , których niestety nie posiadamy. Chłopaki sprzeczają się z nim że dowód wystarczy. Ostatecznie wyjeżdżamy ze Słoweni i kierujemy się do wjazdu na Chorwacje. Drugi motocykl zostaje w tyle, Krzychu nie może znaleźć dowodu więc zostaje w tyle. Ja staje motocyklem przed samą Chorwacką bramką i na nich czekam. Po 15min razem podjeżdżamy razem do strażników. Na wstępie dostaje ochrzan (oczywiście w ich języku bo ani angielskiego ani niemieckiego nie potrafią) za parkowanie w złym miejscu. Tłumacze się, że czekałem za kumplami jednak to nie pomaga. Pytają mnie o hasz i marihuane. Odpowiadam krótko że jesteśmy sportowcami;) To jednak nie pomaga i trzepią motocykl Lipy, Wszystkie torby, portfele, znów tracimy czas… Oczywiście nic nie znajdują. Robi się zupełna noc, jest zimno mimo tego że jesteśmy w docelowej Chorwacji. Najważniejsze jest dla nas, że osiągnęliśmy cel. Jedziemy szybkim tempem i mijamy kontrole policyjną która już kogoś złapała. Policjanci byli zszokowani naszą prędkością;) Ja męczę się coraz bardziej i chłopaki pytają mnie o zmiane kierowcy. W pewnym momencie wymiękam i Mati zaczyna kierować moim Moto. Nawiga kieruje nas po ostrych górach , polnych żwirowych drogach. Po tylu godzinach jazdy Mati zalicza lekkiego szlifa. Nic się naszczęście nikomu nie stało. Bardzo ciężko jechać z takim ciężarem i w takich warunkach pogodowych. Rysuję się jedynie owiewka i wygina crashpad. Kupa szczęścia.Po minięciu Zagrzebia i kolejnej kontroli policyjnej pasujemy dalszą droge i szukamy noclegu. Kupa owadów, szczurów i jezy. Nie mamy wyboru, nocleg na łące w jakiś krzakach, 150km od Rijeki. W nocy znów pada, więc śpimy wśród toreb i kasków…
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Czwartek, 180km po Chorwacji
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Kolejna niewygodna noc, w jakichś krzakach jak niewolnicy ;) w oddali słychać traktory, z za namiotu widać już góry. Lekko kropi i nie ma mowy tu o wysokiej temperaturze. Szybka pucha z chlebkiem, woda mineralna, przywiązywanie śpiworów i jedziemy! 90km robimy w wolnym tempie po górach, z tymi ciężarami, jak i na zakrętach czy rondach prędkość była naprawdę znikoma. Znów się rozpadało i przerwa na przystanku autobusowym – standard.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Dojeżdżamy do stacji benzynowej i wspólnie postanawiamy resztę trasy zrobić autostradą – już naprawdę szkoda czasu, lepiej zapłacić. Tam mimo wiatrów i tego że motocykle znosiło staramy utrzymać prędkość 130km/h. Nie pada, a przed samą Rijeką robi się naprawdę ciepło. Jakby góry się pociły ;) W mieście znów dochodzi zmęczenie, korki uliczne i góry. Zsiadamy z motocykla w pierwszym lepszy miejscu i rozpoczynamy zwiedzanie. Ufamy Chorwatom i bagaże zostają na motocyklach;) Zamieniamy euro na kuny, jemy pizze, oglądamy porty i statki. Widok morza nas zachwyca. Słońce wykańcza.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Wieczorem jedziemy linią brzegową i szukamy noclegu . Udaje nam się znaleźć ostry zjazd na dziką kamienistą plaże. W 4 po mału spychamy tam motocykle, widać już ktoś probował tu zjechać bo na dole zastajemy rozwaloną w drobny mak przyczepę kempingową…
[ img ]

Rozbijamy namiot na kamyczkach , jest strasznie niewygodnie ale ciepło. W środku lasu odgłosy są bardzo różne;) Ludzie mówią że są tu wilki i niedźwiedzie, naszczęście na żadnego nie napotykamy ale dreszczyk był…
Piątek – życie w tym pięknym państwie
Budzimy się zupełnie niewyspani, kręgosłupa to już chyba nie mamy;) Jest tak ciepło że spakowanie namiotu i wjazd motocyklem zajmuje nam mase czasu. Motocykle wypychamy kolejno na jedynce .Wszystko bardzo męczące.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Pierwsze co robimy to w końcu udajemy się na plaże. Woda bardzo zimna, ale nie po to tyle się jechało by się teraz nie wykąpać;)
[ img ]
[ img ]
Po wylegiwaniu się na słoneczku odwiedzamy pobliski market. Kupujemy parówki i gotujemy je w kuchence na parkingu. Policja widząc to szeroko się uśmiecha, żadnej zaczepki czy prowokacji z ich strony. Mineralki już nie kupujemy , kosztuje ponad 5zł w przeliczeniu na złote. Lipa idzie do pobliskiego domu z pusta butelka i prosi o kranówe. Mieliśmy ją przegotować , ale nikomu się nie chciało.
[ img ]
[ img ]
Dalej jedziemy zwiedzić Moscenicką Drage. Piękna miejscowość 5km od nas. Ludzie zaczepiają nas o noclegi (apartmani apartmani) ale 50-60 euro za noc to dla nas skandal, nic nawet utargować nie możemy… Nałaziliśmy się sporo ale zwyczajnie nie miało to sensu. Wracamy na naszą miejscówke i nocleg na kamienistym podłożu.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Sobota
Poranek zaliczamy od chodzenia po ostrych klifach, ja w pewnym momencie pasuje (lęk wysokości) chłopaki jadą dalej z tematem. Po południu wylegiwanie na plaży i kolejne chodzenie po górach.
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Szukamy też apartmani;) w oddali od lini brzegowej. Raz otwiera nam jakaś babcia i zaczyna opowiadać swoją sytuacje życiową jak ma ciężko i jak często chodzi do toalety;) Tak czy siak znów bez efektu. Kupujemy w pobliskim sklepie ziemniaki i bardzo tanie lody. Ziemniaki gotujemy w mundurkach bo noża brak;) Soli też… Lody okazują się jakimś ciastem, na które wydaliśmy niepotrzebnie pieniądze! Chłopaki chodzą po domach i restauracjach i proszą żeby ktoś nam to upiekł;) W końcu jakaś pani nas informuje , że to tylko podstawa ciasta i trzeba to jeszcze rozwałkować;) Śmiech na sali, kasa stracona Nalewa nam jedynie wody z kranu do butelek, powiem szczerze nie najgorsza ta woda;)
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Wracamy do naszej pięknej miejscówki by zasnąć wcześniej i jutro wstać wyspanym… Znów puszka którą już wymiotujemy. Udaje nam się zgadać z pobliskimi dziewczynami które pokazują nam prysznic na kempingu. (noc w kempingu 200zl, za namiot z 2 motocyklami 160zł;) )Tam potajemnie się przedzieramy by móc dokładnie się umyć i wracamy do naszego prywatnego 5 gwiazdkowego hotelu :D
[ img ]

1000km w 28h…
Powrót zaplanowaliśmy już zupełnie inaczej. Decydujemy się na jazde autostradami i drogami płatnymi. Zależy nam na szybkim powrocie do domu. Dość mieliśmy deszczów i noclegów w namiocie. Obudziliśmy się o 6 rano. Zwnięcie namiotu, pakowanko i przemknięcie po cichu do kempingu by wykąpać się na gape. O 8:30 ruszamy w trase. Pogoda dopisuje, 200 km oraz granice krajów przekraczamy bez przygód, aż do samej Austrii(kierunek Graz) gdzie jak zwykle ugościł nas deszczyk. Tam leje konkretnie, spore burze. Nie dajemy rady jechać , jesteśmy cali mokrzy. Zaliczamy pierwszy lepszy parking, chowamy motocykle pod folie malarska i sami wskakujemy do śmierdzącego WC bo innego dachu nie ma w pobliżu. Zapachy nie z tej ziemi;)
[ img ]
[ img ]
Po 40min dalej trasa i znów witają nas burze, kolejny strój nam przemaka… Jest jakieś ubocze. Zjeżdzamy z autostrady, motocykle pod folie… a co z nami? Nie ma żadnego schronienia wokoło… Nie ma wyboru, również wskakujemy pod folie. Lać nie przestaje. Wyjmujemy z kufra kuchenke i się ogrzewamy. (70km od Wiednia)Kryzys spory, nie wiemy co dalej , nie mamy koncepcji. Całe ręce były pomarszczone od wody , czerwone od zimna i schodziła z nich skóra. Nie miałem sił nawet by robić w takim momencie zdjęcia. Brak kasy na jakikolwiek apartament , zresztą ciężko o niego na autostradzie. Krzychu pisze do mamy i dostaje informacje, że dziś jak i jutro w Austri i Czechach burze. W kuchence kończy się gaz, dalej zimno i mokro, nie mamy wyjścia – decyzja jedziemy do pierwszej lepszej stacji.. Na szczęście ta była niedaleko. Na środku stacji bez ogródek zmieniamy ubranie, głównie skarpetki. Ludzie , którzy przyjechali zatankować, są zszokowani że w taką pogodę da się ujechać motocyklem. Trzęsiemy się z zimna, latamy na bosaka lub w workach na śmieci na nogach wokół bagaży i szukamy suchych świeżych skarpetek. Tu nie ma mowy o jakimkolwiek wstydzie, liczy się przetrwanie. Walczymy z drgawkami i skurczami . Przebrani chcemy odpalić kuchenkę, dobrze że dociera do nas że jesteśmy na stacji benzynowej. Czekamy na mniejszą intensywność opadów, tracimy jakże cenny dla nas czas… Po godzinie jedziemy dalej, mimo ciężarów, wiatrów które rzucają nami jak chcą ustalamy tempo 120 i jego staramy się trzymać. Autostrada, piękne drogi, jest jeszcze jasno trzeba to wykorzystać. Najgorzej z rękoma i palcami od nóg, które zawsze najbardziej odczuwają zimno . Przestaje padać ale wciąż pochmurnie. Przerwy robimy co 50km. Za Wiedniem ostatni postój przed Czechami. Jest już późno, po 20. Normalnie szukalibyśmy miejsca na nocleg, przecież za nami 500km hardcoru. Nie mamy wyboru, mamy świadomość, że jutro również deszczowo, a nie ma gdzie wysuszyć ubrań. Trzeba uciekać. Wjeżdżamy na stacje i bez żadnych ogródek zmieniamy majtki skarpetki rajtuzy , (rękawice szaliki suszone są na głowicach).Ciekawe czy ktoś nas nagrywał ;)
[ img ]
[ img ]
Sporo sporów i różnicy zdań, nie byłem za, by jechać w nocy, lecz zostałem przegłosowany. Łatwo w takich sytuacjach o panike i podniesiony głos. Dalej na szczęście nie pada, lecz z czasem coraz zimniej . Trzymamy się taktyki przerwa co 50km. Niektóre warstwy ubrań nam powysychały od pędu powietrza (szok). Tyle godzin w trasie, dobrze ze Lipa prowadzi peleton , ja przez swoją szybkę coraz mniej widzę, a co tu jeszcze ogarniać nawigacje. W Czechach po mału się ściemnia, zatrzymujemy się koło jakiejś restauracji. Wchodzimy do niej pościemniać, poczytać menu, w celu ugrzania się ale jednak zostajemy na kiełbasce. 100g – 9zł bajka!! Problem w tym że kiełbasa ważyła więcej i nikt nie raczył nam o tym powiedzieć. Nie mamy sił na spory, płacimy po 20zł od małej kiełbaski i rozgrzani jedziemy dalej. Na każdej przerwie stajemy na stacji i rozgrzewamy się. Jest naprawdę zimno. Biegamy, pajacyki, bieg bokserski i po paru minutach wraca czucie do rąk . Dokładamy następne pary skarpetek. Zaczynają się góry i jest coraz zimniej i poważniej . Rozgrzewki mało pomagają, odechciewa nam się biegać . Każdy po cichu liczy na granice z Polską. Za nami ponad 700km !! Na każdą stacje wchodzimy odważnie i bez ogródek pytamy czy możemy postać tam z 10min żeby się ugrzać. Nikt nie ma nic przeciwko. Jedna ekspedientka bardzo zaniepokoiła się naszym stanem, zaskoczona naszą podróżą częstuje nas gorąco czekoladą. Otworzyła specjalnie dla nas drzwi bo stacja była zamknięta. Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy bezinteresownie wyciągają ręce z pomocą . Zwłaszcza w tej sytuacji, środek gór , środek nocy a ona wpuszcza 4 zziębniętych i brudnych chłopów do zamkniętej stacji. Nie mamy wymienionych koron, tankowaliśmy w Austrii za Euro i następne tankowanie dopiero w Polsce. Czekolada stawia nas na nogi. Musi, bo termometr pokazuje 4 stopnie o 3 czy 4 rano. Znów ruszamy, lecz przerwy następują coraz częściej, co 20km. W końcu ukochana Polska i fatalne dziurawe drogi orzeźwiające umysł i orientacje na drodze. Dojeżdżamy do Prudnika, kolejna stacja, kolejny długi przystanek. Jemy hot dogi pijemy energy drinki i znów przesiadujemy 30min. Jest godzina 4:30 i mamy 1 stopień Celsjusza. Naprawdę jazda w tych warunkach nie powinna być odbyta. Kierujemy się na Opole ale jest budowa drogi . Jedziemy przez różne wsie zabite dechami (foto ukazuje znak który minęliśmy, wg was kto ma pierwszeństwo?;) )
[ img ]
Ja nie daje rady dojechać do Opola. Ręce siadają, kręci mi się w głowie, kolega próbuje zagadać mnie w interkomie ale zwyczajnie sobie nie radze. Zsiadam z motocykla i staje na poboczu. Nie mam pojęcia co dalej, zupełnie nie mam sił. Chyba się przeziębiłem. Pozostała część ekipy marnie wygląda. Krzychu i Mati bez strojów motocyklowych również swoje przeżyli. Zakładamy nowy plan. Mamy 30km do Opola, tam znajduje się Tesco 24h, dojedziemy tam i przeczekamy do południa aż zrobi się ekstra ciepło. Lecimy po mału, śpiewająć pod nosem. Oczy szeroko otwarte, by nie zasnąć . Postoje co 10km, zwyczajna katorga w to zimno, ciężko ją opisać słowami, ale napisze tylko że trzymanie zaciśniętej pięści na gazie stanowiło dla mnie problem, a co dopiero trzymać ciężki motocykl w pionie na światłach. Pasażerowie podczas hamowania uderzali głową o głowę kierowcy. Totalny brak sił.W samym Tesco jesteśmy o 5:40, dziś 2 maja więc Tesco otwierają od 6stej bo przecież wczoraj było święto.
[ img ]
Robimy szybkie zakupy i ogrzewamy się na ławce w galerii. O 7 po zjedzonych chlebku każdy przysypia. Po 15min budzi nas ochroniarz, nie możemy tu spać. Szok dla organizmu. Brudni, wygnieceni wyglądaliśmy jak menele:D Czego się nie robi dla przygody;) Wc, sprawdzanie bagaży. oleju w silniku i po 8 kierujemy się na Kalisz. Jest już znacznie cieplej, słonecznie i sucho . Odcinek 150km pokonujemy bez szwanku. W przerwie Matiego przegania policja bo sikał na łonie natury ale obyło się bez mandatu, choć chyba ulał sobie spodnie.
Na koniec napisze, iż przez 7 dni Mati nie potrafił oddać stolca, nawet mu się nie chciało. Ciekawe jaki był tego powód.Każdy z nas na wyprawe wydał 450zł, puszki wzieliśmy z domu. Na miejscu(CHR) prócz paru słodyczy i kilku piw kupowaliśmy wode i chleb. Niesamowite przeżycia da się osiągnąć ze studenckich oszczędności. Oczywiście, mieliśmy sporo szczęścia , ale patrząc na pogode można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Rodzice Lipy po raz kolejny nie zostali uświadomieni o wyprawie;)
W następnych dniach na południu Polski pada śnieg, chyba przywieźliśmy tą zaraze ze sobą;)
Liczba rzeczy zgubionych: halówka Nike, 2 pary rękawic , szczoteczka do zębów i 2l piwa;)
Foto szkody: [ img ]
Wszelkie prawa do historii zastrzeżone.


Ostatnio edytowano 2011-05-10 15:11:10 przez Kobylen, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-06 22:24:35 
admin ręczy i poleca:)

Dołączył(a):2011-10-03
Posty: 714
Lokalizacja: Polska

PostNapisane: 2011-05-06 23:14:51 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2011-04-02 23:33:03
Posty: 98
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZS 600 02r
Przeczytałem cały i jestem pod dużym wrażeniem :shock: , polecam wysłać story (może po drobnych poprawkach) do Motocykla, na pewno wydrukują...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-06 23:50:22 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2010-11-02 23:00:47
Posty: 121
Lokalizacja: KCH / KRK
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Yzf 600R
Super artykuł, a raczej sprawozdanie :) pozazdrościć miejsc, pogody to raczej nie.
Widać nie tylko ja lubię przygodę.
Pewnie najbardziej było szkoda tych 2l piwa :D

I gdzie zdjęcia z dziewczynami ? :wink:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 00:06:36 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2009-09-28 13:18:32
Posty: 129
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: rower
nie da się ? Da się :lol: Student potrafi. Szacun panowie i kopniak w dupę za złe przygotowanie p-deszczowe. Ale czego się nie robi dla przygody... :beer:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 08:53:59 
Człowiek Szafka

Dołączył(a): 2008-12-03 13:04:26
Posty: 2647
Lokalizacja: Pulki k.Puław
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 693183962
Obecne moto: VFR 800 FI 2000r
Brawo gratuluję, odwagi i zdecydowania a jednocześnie cholernie zazdroszczę :D
Relacja jak najbardziej do gazety ^^ może odzyskasz rękawice :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 09:39:06 
electronic supersonic

Dołączył(a): 2008-08-04 21:17:27
Posty: 1717
Lokalizacja: Koło Koła
Płeć: Mężczyzna
Telefon: czarny
Obecne moto: Tiger 1050
Dobre dobre nie to co wyjazd za kilka tys , ale jakby mmiał jechac z moja druga połowa na taki wyjazd to ............ pamietał bym przez lata nieustannie przypominane by mi było :D


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 09:44:00 
Niemowlak

Dołączył(a): 2010-01-09 17:38:59
Posty: 47
Lokalizacja: lipiny(okolice bilgoraja,rzeszowa)
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 504174643
Obecne moto: thundercat
chłopaki podziwiam was!!!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 09:46:13 
Mistrz Polski

Dołączył(a): 2009-03-26 20:20:53
Posty: 483
Lokalizacja: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: BMW S1000XR
zajebiście 8)
fajnie się czyta to raz :wink:
twardziele jesteście to dwa :beer:
gdzie zdjęcia z dziewczynami (to trzy)? :twisted:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 12:19:16 
Mistrz prostej

Dołączył(a): 2010-08-07 12:55:19
Posty: 132
Lokalizacja: Lublin
Płeć: Mężczyzna
Telefon: Blackberry
Obecne moto: FZ6-S
Zazdroszczę przygody. Podziwiam za spontaniczność i wytrwałość. Dziękuję! za tekst i inspirację. Przyznam że bardzo dobrze się to czytało. :)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 14:17:49 
Prawie jak Mistrz Europy

Dołączył(a): 2010-10-22 21:46:14
Posty: 700
Lokalizacja: Legionowo
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Fz1
i ja również przeczytałem każde słowo chociaż zazwyczaj przy tak długich relacjach wymiękam
fajnie się to czyta pogoda trafiła wam się beznadziejna aczkolwiek czy jak by było ładnie było by co wspominać?
chętnie bym się z wami wybrał na taki wyjazd :)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 14:56:29 
Pryszczaty jeździec

Dołączył(a): 2011-03-26 19:00:01
Posty: 53
Lokalizacja: Garwolin
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: Fz6 Fazer
Ta wycieczka to jeden wielki spontan :) Szacun dla Was i podziwiam waszą wytrwałość :)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 17:10:48 
Prawie jak Mistrz Europy

Dołączył(a): 2010-05-31 11:38:02
Posty: 699
Lokalizacja: Lublin
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZS 600 CBF 1000A
no no mozan zazdroscic przygody bo momentami smiesznie mieliscie ;) ale ogolnei jeden wielki hardkor, macie mocne jaja ;)

ale cos malo wydaliscie, kurcze przy takim obciazeniu to moto spali jakos 6 litrow, wiec na wahe mniej jak 900 zeta ?? cos mis ie wierzyc nie chce ze te koszta 450zl/osoba to z waha :P


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 17:25:47 
Niemowlak

Dołączył(a): 2010-06-14 19:55:24
Posty: 16
Lokalizacja: Kalisz
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: FZS 1000
4,3 mi wyszlo spalanie(tez sie dziwie ze takie) zamienilismy euro za 350zl, 115zl nam wyszlo spalanie w Polsce i Czechach ( przed wjazdem do czech pełne baki) jedz sobie 500km 80-90 nie spali ci wiecej;) nie mielismy naprawde zadnego tempa:D nie sprawdzalem spalania w Chorwacji, napewno musialo byc wieksze. 1200km to 300zl liczac 5l po 5zl na 100km plecaczek dał drugie tyle. mi sie zgadza oczywiscie wszystko +/-

dzieki panowie za komentarze!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 18:42:24 
Mistrz Polski

Dołączył(a): 2011-04-07 11:14:27
Posty: 448
Lokalizacja: wrowaw albo wawro ;p
Płeć: Mężczyzna
Telefon: 512-933-050
Obecne moto: fz6 Fazer S1 2004r
heh trzaskal pies czy bylo to 450 czy 670 zl czy jakakolwiek inna suma grunt ze przygoda byla lol i ze nie jechal za nimi sztab pomocy z autokarem czesci i zapasowym motocyklem :)
niesamowity pomysl zajebisty spontan i niezla ekpia. Gratulacje za wytrwalosc i zawziecie :)
I na koniec parafrazujac tekst z jednego felietonu zycze Nam Wszystkim bysmy w tym roku wiecej wydali na paliwo niz na motocyklowe akcesoria a podroz o ktorej myslimy nie byla jedynie palcem po mapie :)

Szacun Panowie i dajcie znac nastepnym razem mysle ze paru wariatow na forum by sie znalazlo ktorzy gotowi sie przylaczyc na takowy wypad :)

pozdrawiam


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2011-05-07 18:56:51 
Mistrz Polski

Dołączył(a): 2009-08-16 19:46:14
Posty: 487
Lokalizacja: Wwa/B-stok
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: TnT
No ładna i ciekawa wycieczka.
Założę się, że już tego nie powtórzycie z takim przygotowaniem do deszczu ;) :D
A co do pogody to mieliście wielkie szczęście :D. Przecież później była... kuupa śniegu.

Jakiś czas temu był opis wycieczki studentóf na FJRze, a raczej reklama Soniaka, sharków i takich tam.
Wasze wykonanie jak najbardziej zasługuje na miano wyprawy studenckiej :)


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Administracja forum: admin@motocykl.org