Dołączył(a): 2009-08-16 19:46:14 Posty: 487 Lokalizacja: Wwa/B-stok
Płeć: Mężczyzna
Obecne moto: TnT
|
Środek zimy i śmiganie? HiHi, ten szatański pomysł pojawił się jak tylko dowiedziałem się o możliwości przetestowania MT-09. W połączeniu ze zwiedzaniem i eksploracją, to jak teleportacja w letni urlop.
Poniżej opis 1300km jakie śmigneliśmy z Biedronkom od 31.01 do 06.02 tej zimy. Tylko nie zlinczujcie nas za te pod... w środku zimy ;)
-Przylot- Lotnisko w Alicante. [ img ]
Tak z przytupem wita motofiesta.eu, już mi się podoba. Chciałoby się rzec, tak się bawi Warszafka... ale gdzie tam Paaaaanie, my tylko slloiki z... Bialegostoka. (Tu chciałbym skorzystać z publicznego prawa do OPR Biedronki za kopcenie tytoniu, jeszcze o tym nie wie ale będzie stara i brzydka)
Szybkie info co gdzie, sklep, plaża, ogromna chatą z kominkiem, salonem, kuchnią, zapoznanie z miejscowością: Moraira, niedaleko Alicante, Calp, Benidorm i Valencja. Ogólnie Costa Blanka. [ img ]
I to wszystko jak na tacy... prosto z biegu z pracy. Jedyne co spakowaliśmy w samolota to kaski i ubranka wdodatkowy bagaż do 15kG Na miejscu jest pan Tomasz, GPS, Marysia ;) wszystko zrobi, RoboCop, niemal 24h/d do usług, tylko dla nas. Do takich burżuazyjnych dobrobytów, to my nie nawykli ale wszystko szybko się wyjaśnia. Trafiliśmy akurat na muchos especiale tournous, co na dany tydzien nikt więcej nie zabookował :).
-1- Następnego dnia pobudka. Patrze przez okno, przecieram oczy... No nie, to nie sen. Jest 31 stycznia, ale w miarę ciepło, słoneczko... coś się pooplątało. Tak, to południe Hiszpanii. To tak musi tu być widocznie, że wiosna zaczyna się zanim lato się skończy. [ img ] Szybka kawa, śniadanko przygotowane przez Tomka "Marysię" przewodnika (no dobra pomagaliśmy jak mogliśmy) i w drogę. [ img ]
Pierwsza sprawa, to zobaczyć jak to wszystko wygląda z góry. Szukamy... eeee wróć. Ja nic nie szukam i nie myślę... jak fajnie. Łapię się na tym, że jedynym problemem jaki mam rozwiązać to jest ogarnięcie prawidłowej ścieżki podejścia do zakrętów :) i ogólnie bezpieczne rozpracowanie moto, a na deser powybierane atrakcje. Pierwsze zakręty z respektem, bo motocykl trochę dziki. W takich okolicznościach przyrody to rzekłbym, że bardziej wymagający od FZ1. Normalnie powrót do sezonu trwa trochę czasu, tu odbywa się expresowo, bo pan Tomasz powoźnik, rozjeżdżony od paru miesięcy pomyka aż miło. MT-09 rwie asfalt. Fajnie zestrojone moto, w gazetach nie kłamali :). Drogi piekne,idealne do winklowania, czasem, te mniejsze wysoko w górach dziurawe. Sporo zakrętów jest ślepawych i mocno zacieśniających się... także zabawa jest przednia. Dunlopki sportmaxy D222 zużywają się w oczach. Tomek ma praktycznie całkowicie zużyte tylko po bokach. Rzucamy oczyma na okolicę, a te wychodzą nam z orbit, sam już nie wiem czy okolice czy gały. [ img ]
Szybki zjazd z górki i za chwilę oglądamy jaskinię. Jak tak dalej pójdzie, to ciężko będzie nazwać to urlopem :). Ale jak to się mówi, nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności. Śmigamy dalej. Widoki są zapierające dech. Morze skały, plaże, pola ryżowe, coby nakarmić nasze ryżopędy :). [ img ] [ img ]
Na deser Jedziemy do Denii podziwiać zachód słońca. Na skale karmimy mewy ciągle drące się: Daj, daj, daj, moooje mooooje. Ewa wręcz wybuchając z radości... jak to tylko ona zresztą potrafi, odkrywa, że te DzioboDraki wolą parówki od chleba. My za to po tych emocjach mamy pełną "restaurację" w restauracji z dwoma daniami, tapaskiem, butlą wina i deserkiem... mniam. Taaaakiego AllInclude to w życiu nie miałem.
[ img ] [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
-2- Drugiego dnia zaczynamy od straganu z pomarańczami i truskawkami. Ogólnie, to dosyć trudno przyzwyczaić się do co chwila mijanych sadów z pomarańczami. Co jakiś czas leża nawet rozkwaszone na drodze. Chciałoby się rzec "nie dla świni pomarańcze" ale widać, że na niektórych polach, Hiszpanom nie opłaca się nawet ich zbierać. Także powiedzenie mocno się... dezawuo.. no się. [ img ]
Do tego wszędzie kwitną i pachną migdały. Gdzieniegdzie można przytrzymać się i kilka chrupnąć. [ img ] [ img ]
Koniec stołówki, jedziemy looknąć na malowidła sprzed kilu tyś lat. Niektóre nadgryzione zębem czasu ciężko wypatrzeć. [ img ] [ img ]
Chwila chodzenia i dla kontrastu zbieramy sie obejrzeć nowocześniejsze dzieła ludzkości. Inaczej tego nie
można nazwać. Budynki Benidormu to rewolucja betonu, stali, kiczu, moderndesignspaceartu. Jest jak w ulu,
stolica ludożerni... na szczęście nie w sezonie, choć jest ciepło. [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
Wbijamy się na górkę z krzyżem nieopodal Benidormu żeby zobaczyć panoramę. Nawet buka tam się znalazła:). [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
Po powrocie Ewa urządza polowanie na Hiszpanskie szczury i nutrie :) [ img ]
-3- Trzeciego dnia Ewa postawiła na swoim na tyle, że Tomek nie miał alternatywy. W końcu jak na podróżników przystało teraz my chcemy coś pokazać. :) Jedziemy zwiedzać palmowe miasto co się zwie Elche. Do Alicante szybko autostradą, pózniej lokalnymi. Tracerek na autostradzie daje rade, ale ochrona przed wiatrem słabiutka. Turbulencje za szybą klepią tradycyjnie po garnku. Bez zatyczek męczarnia. Na szczęście coś niecałe 100km i szybko orientujemy się skąd nazwa miasto palmowe. Wszędzie las palmowy, a w centrum park i ogród. [ img ] [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
Ewa aż usiadła z wrażenia i musiała się ochłodzić. [ img ] [ img ]
Chwila ochłody przy fontannie i w drogę. Wracamy do planu zwiedzania. Teraz wielki kanion. Dojazd jest trochę szutrowy ale Tracerek daje rade.Yamaszki choć to nie ich środowisko wyglądają na zadowolone :). [ img ] [ img ] [ img ] Chwila relaksu i wjeżdżamy na małą przełęcz. Widoki oczywiście gwarantowane. [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
-4- Zaczynamy wczesniej 8:00 śniadanko, kawa i na konia. [ img ] Dziś w planie sporo: plaża, widoczki i oceanarium w Valencji. Szczerze mówiąc to miała być malinka na torcie tej wyprawy, poza poczywiście okolicą Costa Blanca. Z początku Tomek coś wspomniał o podróży busem, bo powrót w nocy, może być chłodno. Szybko wybiliśmy mu to z głowy :) i przekazaliśmy, że z przyjemnością pomarzniemy w tych 10, czy tam 13 stopniach po ciemku. Toż to byłby wstyd :) Uzbrojeni w ciepłą odzież i deszczaki startujemy. Po drodze przybijamy do plaży w mieście Cullera. [ img ]
Chwila na muszelki i szum morza i wspinamy się do zamku El Castillo de Cullera y Camino del Calvario. Zamek jak zamek ale gołębie jakieś takie kolorowe. Ktoś je potraktował plakatówkami :) [ img ] [ img ]
Podziwiając widoczki zaciekawiło nas to, czy nie da się wyżej wjechać. Tracerki lubią wdrapywać się pod górki, także wyhaczamy stację meteo. Tam nas powala widok na pola ryżowe i morze. [ img ] [ img ]
Znowu pojawia się plan żeby Tracerkom pokazać ojczyźniane klimaty. Wbijamy się w środek pól ryżowych. Przerwa na fotkę i możemy lecieć do Valencji. [ img ]
Miasto szybko nas wita sporym ruchem. Myk i jesteśmy przy wejściu do Oceanarium. Niestety przerwa techniczna przedłużyła się i pocałowaliśmy klamkę. Możemy jedynie obejrzeć kosmiczną architekturę centrum naukowo przyrodniczo muzealnego. [ img ] [ img ]
Woleliśmy zdecydowanie przyrodę, rozpoczeliśmy więc polowanie na papugi. [ img ]
Następny etap w Valencji to muzeum Corridy. Mamy wspólne zdanie o męczeniu tych zwierzaków. Trochę zniechęca to nas do zwiedzana ale atmosfera kilkuset letniej tradycji udziela się. Tym bardziej, że na arenie ćwiczy chłopak. Dookoła korytarzem biega młody narybek przygotowujący się prawdopodobnie do ćwiczeń. Obok przechodzi mistrz. Mija mnie z takim spojrzeniem i zadartym nosem jakby mijał małego żuczka, co nie poradziłby sobie nawet z małą kulką, a co dopiero z bykiem. [ img ] [ img ] [ img ] [ img ]
Ostatni przystanek w Walencji to plac Plaza de la Reina. Wdrapujemy się na wieżę, co chwilę trwa, bo mamy 70m. Na górze możemy podziwiać panoramę Valencji. [ img ]
Czekamy do zachodu słońca pstrykamy fotkę i schodzimy. [ img ]
Jeszcze chwila szwędania się po sklepikach i kierunek Moraira. Powrót autostradą i podziwianie podświetlonych miejscowości. [ img ]
-5- Ten dzień zaczynamy od podróży do muzeum motoryzacji. Nie spodziewałem się, że będzie tam tyle wynalazków. MotoGuzzi, Ducati, Indian, BMW, HD i dziwna wcześniej nie znana mi marka Bultaco. Na kolana i tak powalił Henderson z 4 cylindrowym piecem zamontowanym wzdłuż ramy. [ img ] [ img ] [ img ]
Po muzeum szybki rekonesans zapory i jazda do Guadalest na kawę do zakręconej knajpy i do zamku. [ img ] [ img ] [ img ]
W porównaniu do poprzednich dni, ten nie rozpieszcza temperaturą. Pojawiły się chmury, mżawka, a temperatura miejscami spada nawet do 8st. Na dodatek czeka nas trasa z fajnymi zakręcikami. Szkoda poprzedniego dnia bywało nawet pod 25, a w słońcu pełnia lata.Zatrzymujemy się na co jakiś czas na foto. Przy jednym z postojów gubimy się w małym miasteczeku. Jest tak ciasno, że samochody robią zakręty na dwa, wszystkie są poobcierane i wklepane. Trudno minąć się z motocyklem, z samochodem nie ma szans. Czuję się jakbym jeździł chodnikami dla pieszych. [ img ]
W końcu odnajdujemy się i ruszamy w zakręty.Przy takiej ilości zakrętów w końcu kilka trzeba zepsuć co nie podoba się Ewie. A, że rzadko się to jej zdarza, traktuję to jako ostrzeżenie. Przy jednym postoju na fotkę pada hasło, żeby nagrać choć jeden zakręcik w przelocie. Zakręt wolny, Ewa na poboczu, a Tracerek w sumie nawet niechcący drze podnóżkami asfalt. Powrót do domu znowu po ciemku, winko kolacyjka i kimono. [ img ]
-6- Dziś mam konika tylko dla siebie, dostałem dzień odpoczynku od plecaka. Ewa wybiera plażę z piwkiem, targ i sklepiki, a ja mam poszaleć sam. Wybór miała dobry, bo Tomek zaserwował mi takie drogi, że z plecakiem nie byłoby szans. Zaczynamy od Zakręcików. [ img ]
Drogi do wyboru do koloru wąskie, szerokie, szybkie i wolne zakręty. [ img ]
Kolejna zapora, kawka i znowu zakręciki. [ img ]
W pewnym momencie Tomasz wpadł na pomysł żeby zeksplorować drogę do nikąd. Powinno dać się nią zrobić skrót z Sella do... No właśnie nie wiedzieliśmy gdzie wylądujemy, bo nawet GPS wymiękł. Padło ostrzeżenie, że może być "hardcorek"... [ img ] [ img ] [ img ]
Jak to powiedział Tomasz w skali 1:10 offrołda 2... ale jak dla mnie to i tak za dużo. Zauważyłem to, po tym jak nie mogłem ruszyć pod góre w pewnym momencie.Wyglebić nie strach ale szkoda trochę tego cuda techniki. Moto w tryb B żeby nie było tak narowiście, kontrola trakcji wyłączona, 1nka, 2jka i do przodu. Na zatrzymanie nie ma możliwości w niektórych miejscach. Nie przywykłem do takiej jazdy żeby cały czas wybierać drogę i drzeć do przodu, bo przy zatrzymaniu się będzie katastrofa. Nawet spodobało się ale do offa jeszcze muszę dorosnąć :) [ img ]
Po dotarciu na górę oznajmiam, że jak dla mnie to nowość jazda w takim terenie. Pytam się czy podobnie jak przy chodzeniu po górach zejście jest trudniejsze jak wejście. Tomek podejżliwie popatrzył, spytał jeszcze raz czy na pewno nie jezdziłem. Podkreślił, że w takim razie nieźle sobie poradziłem, po czym dodał: Kontrola trakcji wyłączona, hamowanie tylko tyłem i do przodu :) [ img ]
W końcu lądujemy w Benifato, niedaleko Guadalest, które widać w oddali. [ img ] [ img ] [ img ]
-7- Tego dnia to w sumie niewiele. Wylot po 6 rano. Wstać trzeba było o 3 także nawet nie kładłem się spać. Kominek, przejrzenie na porzegnanie fotek, filmików i snucie retrospekcji gdzie już kiedyś przejeżdzałem w drodze na Gibraltar. Wybija 3 i powoli zbieramy się na lotnisko.Mimo, że po ciemku to wpatruje się w zakręty tak aby je wyryć w pamięci na stałe.Wracamy do lodówki, a do sezonu jeszcze kawałek. Tydzień zleciał jak nigdy, dni zlały się w jedną całość. Dla tych co zastanawiają się czy wybrać się w jakąś egzotyczą wycieczkę, czy na moto do Hiszpanii na zimowo/wiosenną motofiestę... Polecam.
|
|